Marian Owerko kończy w tym roku 42 lata, ale ma tak potężny bagaż doświadczeń w biznesie, że nie powstydziłby się go znacznie starszy człowiek.
Żyłkę do handlu miał praktycznie od dziecka. Już będąc w szkole średniej – bez wiedzy rodziców – wyjeżdżał do Czechosłowacji, na Węgry, do Rumunii i Bułgarii, by handlować na bazarach i w pociągach.
Osoby znające Owerkę określają go jako osobę niezwykle wszechstronną. Angażuje się w wiele przedsięwzięć. Jest m.in. wiceprezesem Polskiej Rady Biznesu.
Trio z dyrygentem na czele
Początek bakaliowego biznesu sięga lat 90. To właśnie Owerko jest utożsamiany z Bakallandem. Ale przy każdej okazji podkreśla, że sukces Bakallandu to nie tylko jego zasługa, ale również Artura Ungiera i Jarosława Nikołajuka. Ci trzej przyjaciele ze Szkoły Głównej Handlowej założyli w 1991 r. spółkę Uno Tradex, handlującą owocami. Po kilku miesiącach?rozszerzyli asortyment o bakalie. Biznes wystartował w 37-metrowej kawalerce na warszawskiej Ochocie. Wnoszenie i znoszenie gotowych, ciężkich produktów z pierwszego piętra w bloku nie należało do łatwych zadań. Po jakimś czasie firma przeniosła się do „lepszej" lokalizacji – do trzech wolno stojących wagonów, które spełniały funkcje fabryki i magazynu.
Jak wspomina Owerko, nie zawsze było kolorowo. W 1993 r. firma została okradziona. Nie była ubezpieczona, więc biznes musiał startować od zera. Przełomowy był rok 1996, kiedy Bakalland zadebiutował na GPW.