Pustelnik i światowiec

Dwóch bohaterów ostatnich sezonów w Formule 1 łączą starty w jednej ekipie, znajomość od dzieciństwa i mieszkanie po sąsiedzku w Monako. Różni ich wszystko inne: od pochodzenia po styl życia.

Aktualizacja: 06.02.2017 15:47 Publikacja: 15.10.2016 19:00

Czy po dwóch sezonach na drugim miejscu Nico Rosberg (z lewej) zdobędzie w końcu tytuł mistrza Formu

Czy po dwóch sezonach na drugim miejscu Nico Rosberg (z lewej) zdobędzie w końcu tytuł mistrza Formuły 1? Lewis Hamilton tak łatwo koledze i rywalowi z zespołu nie odpuści.

Foto: Archiwum

W tym roku Lewis Hamilton i Nico Rosberg walczą między sobą o mistrzostwo świata po raz trzeci z rzędu. Przewaga technologiczna zespołu Mercedesa wciąż jest tak duża, że rywale są w stanie wydzierać co najwyżej pojedyncze zwycięstwa, a ton rywalizacji nadają pojedynki dwóch starych znajomych. Trudno tu mówić o przyjaźni, gdy średnio co dwa tygodnie obaj skaczą sobie do gardeł. Niejeden kierowca powtarza, że jeśli ktoś potrzebuje przyjaciela w świecie F1, to powinien kupić sobie psa. Hamilton ma dwa, dla których zresztą władze sportu robią wyjątek i pozwalają wprowadzać je do padoku.

Doborowe towarzystwo

To jedna z najbardziej niewinnych sytuacji, które pomagają zrozumieć fenomen Hamiltona – kierowcy, który powoduje największe podziały wśród kibiców. Ma rzeszę oddanych fanów, którzy podziwiają nie tylko jego talent, ale także wykraczające szeroko poza tor wyścigowy zainteresowania i przede wszystkim chęć dzielenia się wszystkimi przeżyciami ze światem za pośrednictwem internetu. Z drugiej strony od dawna wiele rzeczy uchodzi mu na sucho i wyjątkowe traktowanie to jeden z argumentów, którymi szermują jego zagorzali krytycy. Psy to jeszcze pół biedy, gorsze bywały sezony, w których sędziowie w każdym starciu na torze z udziałem Hamiltona orzekali winę rywala.

Brytyjczyk jest bez wątpienia najbardziej rozpoznawalnym kierowcą F1 i obraca się wśród ludzi, którzy są jeszcze bardziej sławni w innych branżach. Wystarczy tu wymienić Justina Biebera czy Neymara. Czas pomiędzy wyścigami spędza w egzotycznych miejscach i ze wszystkiego na bieżąco zdaje relacje swoim fanom. Nic nie może im umknąć: nowy tatuaż, sesja nagraniowa, trening na siłowni, zabawa z psami czy szczególnie piękny zachód słońca.

Syn mistrza świata

Na tym tle Nico Rosberg jest pustelnikiem. Ponad dwa lata temu ożenił się z przyjaciółką z dzieciństwa, rok później urodziła im się córeczka. Czas spędza najchętniej z rodziną. Wiadomo, że jest fanem Bayernu Monachium, a zanim rozkwitła jego kariera wyścigowa, jedna z najbardziej prestiżowych brytyjskich uczelni technicznych proponowała mu studia na kierunku aeronautyka. Nico poszedł jednak w ślady ojca – Keke Rosberga, mistrza świata F1 z sezonu 1982.

Ciekawie wygląda właśnie zestawienie dzieciństwa Hamiltona i Rosberga z ich obecnym życiem. Hamilton lubi podkreślać swoje wyprawy poobijanym gruchotem na tory kartingowe, nocowanie na sofie w domu ojca (jego rodzice rozstali się, gdy miał dwa lata) – przeciwieństwo usłanego różami życia młodego Nico, który od urodzenia mieszkał w Monako.

Młodszy od Hamiltona o pół roku Rosberg urodził się cztery dni po zwycięstwie jego ojca w Grand Prix USA w 1985 r. Keke karierę kierowcy zakończył po sezonie 1986, ale zawsze miał smykałkę do interesów i szybko został menedżerem, założył też własny zespół wyścigowy w niższych seriach. Z takim zapleczem rodzinnym Nico start do wielkiej kariery miał bardzo ułatwiony. Już na jej pierwszym szczeblu, w kartingu, rywalizował z Hamiltonem. Trzecim muszkieterem był wówczas Robert Kubica – o korzeniach jeszcze skromniejszych niż Lewis, w dodatku pochodzący z kraju pozbawionego wyścigowych tradycji. Rosberg uchodził wówczas za „syna tatusia". Mimo sukcesów w seriach juniorskich i najwcześniejszego z tej trójki debiutu w Formule 1 – na początku sezonu 2006 w barwach Williamsa, czyli zespołu, w którym ojciec zdobył mistrzostwo świata – raczej nie był zaliczany do grona największych talentów. Hamiltonowi i Kubicy wróżono świetlaną przyszłość, obaj zresztą szybko udowodnili swoje wielkie możliwości. Rosberg utknął w przeżywającym kolejny kryzys Williamsie i przez długi czas sukcesy go omijały.

Tymczasem Hamilton już w debiutanckim sezonie 2007 prawie zdobył tytuł, a w kolejnym roku zgarnął mistrzostwo świata. Wszystko w barwach McLarena z silnikiem Mercedes – te dwie firmy prowadziły jego karierę od 13. roku życia. Gdy jednak niemiecki koncern zaczął wystawiać własny fabryczny zespół, Hamilton przed sezonem 2013 bez żalu zmienił barwy. Dołączył w Mercedesie do Rosberga i w pierwszym roku wspólnych startów był w mistrzostwach czwarty, a Nico szósty.

Dla kogo tytuł w tym roku

Od sezonu 2014 i zmiany przepisów technicznych w Formule 1 rozpoczęła się dominacja Mercedesa. Nie tylko zaliczany do największych talentów Hamilton, ale też niżej notowany Rosberg zostali głównymi bohaterami rywalizacji. W 2014 r. trwającą do ostatniego wyścigu walkę rozstrzygnął na swoją korzyść Hamilton, a w kolejnym sezonie nie zostawił nikomu żadnych wątpliwości i zapewnił sobie tytuł, gdy do końca pozostawały jeszcze trzy wyścigi. Wygrał je zresztą Rosberg, ale nie brakowało głosów, że po wykonaniu zadania motywacja Lewisa osłabła.

Dość niespodziewanie Rosberg przedłużył zwycięską passę także na początek tego sezonu. Pomogły mu kłopoty techniczne częściej trapiące Hamiltona, ale trudno winić Nico o to, że wykorzystywał nadarzające się okazje i budował przewagę w mistrzostwach świata. Latem wydawało się, że wszystko wróciło do normy, bo Lewis wygrał w lipcu cztery wyścigi i objął prowadzenie w klasyfikacji, ale po wakacyjnej przerwie jego niemiecki kolega odzyskał inicjatywę. Hamilton nie zwyciężył ani razu w pięciu startach, a cztery triumfy i trzecia lokata Rosberga dają mu obecnie taką przewagę, że w czterech pozostających do końca zmagań wyścigach nawet komplet zwycięstw nie da Hamiltonowi tytułu. Rywalowi wystarczą trzy drugie miejsca i jedno trzecie.

Hamilton, zmienny niczym primadonna – uśmiechnięty i zrelaksowany na fali sukcesów, skryty i węszący różne spiski przy seriach porażek – to jeden z najszybszych kierowców nie tylko w aktualnej stawce, ale też w historii F1. Może jednak nie zdobyć swojego czwartego w karierze i trzeciego z rzędu tytułu, po raz pierwszy przegrywając rywalizację z Rosbergiem. Temu z kolei cały czas brakuje szybkości – gdy próbuje ostrzejszej jazdy, z reguły kończy się to kolizją, w której to on jest uznawany za winnego. Ma jednak po swojej stronie regularność, a w tym sezonie także większe szczęście do techniki. W przeciwieństwie do rywala, jego forma nie zależy też w tak dużym stopniu od tego, co dzieje się poza torem. Burzliwe życie Hamiltona czasami odciska piętno – jak rok temu na Węgrzech, kiedy wizyta na planie filmu „Marsjanin" w poranek przed wyścigiem zakończyła się jedynym w sezonie finiszem poza podium.

W decydującej fazie sezonu 2016 Hamilton musi dać z siebie wszystko, jego fani sądzą, że wygranie pozostałych wyścigów jest realnym scenariuszem. Nie ma już zresztą nic do stracenia, w przeciwieństwie do Rosberga – któremu, owszem, pomogły awarie rywala, ale Nico jeździ w tym sezonie lepiej niż kiedykolwiek i potrafi te sytuacje wykorzystywać. Ma pierwszą i być może ostatnią szansę na wyjście z cienia największych kierowców obecnego pokolenia.

Parkiet PLUS
Wstrząs polityczny w Tokio, który jakoś nie wystraszył inwestorów
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Parkiet PLUS
Coraz więcej czynników przemawia przeciw złotemu
Parkiet PLUS
Niepewność na rynku miedzi nie pomaga notowaniom KGHM
Parkiet PLUS
GPW i Wall Street. Kiedy znikną te męczące analogie?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Parkiet PLUS
Debata Parkietu. Co wybory w USA oznaczają dla świata i rynków?
Parkiet PLUS
Efekt Halloween. Anomalia, która istnieć nie powinna, ale istnieje