– Najważniejszy jest oczywiście trener. Zazwyczaj ten pierwszy, który dostrzeże talent w młodym zawodniku i potem przez lata doprowadza go do poziomu mistrzowskiego. Ale już na tym najwyższym poziomie potrzebne są pieniądze, i to duże pieniądze – na szkolenie, wyjazdy, opiekę medyczną. Sukces powoduje, że tych pieniędzy trzeba jeszcze więcej – mówi „Parkietowi" dyrektor sportowy w Polskim Związku Lekkiej Atletyki Krzysztof Kęcki.
Sekretarz generalny PZLA Paweł Olszański ocenia, że roczny koszt szkolenia dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej, trzykrotnej mistrzyni świata i czterokrotnej mistrzyni Europy w rzucie młotem Anity Włodarczyk wynosi dziś około 900 tys. zł i raczej rośnie, niż maleje, powoli zbliża się do miliona. Włodarczyk przygotowuje się wraz z trenerem Krzysztofem Kaliszewskim według własnego sprawdzonego planu. Koszt szkolenia pokrywa w całości związek. Nieco taniej kosztuje przygotowanie medalistów w tej samej konkurencji, Wojciecha Nowickiego i Pawła Fajdka, czy przedstawicieli innych sportów. W każdym razie sukces w lekkiej atletyce kosztuje.
Nowy Wunderteam
A osiągnięć, liczonych w medalach, od wielu lat jest całkiem sporo. Od mistrzostw Europy w Zurychu w 2014 roku Polska znajduje się w ścisłej czołówce europejskiej. Cztery lata temu nasi lekkoatleci zdobyli 12 medali, podobnie było przed dwoma laty w Amsterdamie i teraz na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Na korzyść zmieniła się wartość medali. W Szwajcarii Polacy mieli dwa złota, w Holandii – sześć, w Berlinie aż siedem. Na poprzednich ME biało-czerwoni wygrali klasyfikację medalową, teraz byli na drugim miejscu, tuż za Wielką Brytanią.
W rywalizacji na świecie aż tak dobrze nie jest, bo USA od zawsze były lekkoatletyczną potęgą, a na średnich dystansach zawodnicy z Afryki, ale również w mistrzostwach globu Polacy w ostatnim czasie osiągają znaczące wyniki. W 2015 roku w Pekinie zdobyli osiem medali, z czego trzy złote, i zajęli szóste miejsce w klasyfikacji medalowej. Rok temu w Londynie znów było osiem krążków (jedno złoto) i ósma pozycja w rankingu miejsc na podium. To prawda, że na najważniejszej imprezie czterolecia – igrzyskach olimpijskich – są już tylko dwa, trzy medale, ale i tak można to uznać za przyzwoity rezultat.
O obecnym pokoleniu polskich lekkoatletów i ich trenerów mówi się, że stworzyli nowy Wunderteam, reprezentację na miarę tej z przełomu lat 50. i 60. XX wieku, która również przywoziła worki medali z najważniejszych imprez, w tym przede wszystkim z mistrzostw Europy. Wtedy byli Zdzisław Krzyśkowiak i Jerzy Chromik na 3000 m z przeszkodami, Janusz Sidło w oszczepie, Tadeusz Rut w rzucie młotem, Barbara Janiszewska na 200 m. Był też legendarny szkoleniowiec Jan Mulak. Dziś jest Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki w rzucie młotem, Adam Kszczot i Marcin Lewandowski na średnich dystansach, Piotr Małachowski w rzucie dyskiem, sztafety na 4 x 400 m, dołączyli do tego zacnego grona niedawno Justyna Święty-Ersetic na 400 m, Michał Haratyk, Konrad Bukowiecki, Paulina Guba w pchnięciu kulą.