Potem jest już bardziej znajomo – drugie miejsce zajmuje Manchester United, trzecie Real Madryt, czwarte FC Barcelona. W przypadku piłkarzy możemy mówić o globalnej popularności – czy to Chiny, czy Stany Zjednoczone, czy Australia, wszędzie wzbudzają uwielbienie i mają rzesze fanów. Tego samego nie da się powiedzieć o zawodnikach futbolu amerykańskiego, którzy poza Stanami są prawie anonimowi. Tymczasem w tegorocznym zestawieniu najbogatszych klubów – a trzeba powiedzieć, że nie tylko tegorocznym, bo tak jest już od lat – zdecydowanie dominują drużyny występujące w lidze NFL – w aktualnej „pięćdziesiątce" jest ich aż 29. To oznacza, że z całej ligi NFL na liście najbogatszych nie zmieściły się tylko trzy – Buffalo Bills, Cincinnati Bengals i Detroit Lions. Piłkę nożną reprezentuje w sumie siedem klubów, koszykówkę – osiem, a baseball sześć. Przedstawiciele innych dyscyplin się nie załapali.
Jajowate szaleństwo
Wartość Cowboys szacuje się obecnie na 4,8 mld dolarów, co oznacza 14-proc. wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wzrost zanotowali również przedstawiciele futbolowej trójcy zajmujący kolejne miejsca w rankingu: Manchester United „urósł" o 12 proc. i osiągnął wartość 4,12 mld dolarów, Real Madryt o 14 proc. i jest wart 4,09 mld dolarów, a FC Barcelona o 12 proc., notując wartość 4,06 mld dolarów. Granicę 4 mld dolarów przekroczyli jeszcze New York Yankees reprezentujący baseball. Z kolei Houston Rockets (NBA) sklasyfikowani na 40. miejscu zanotowali największy wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem – aż o 33 procent. Stało się tak po tym, jak kupił ich Tilman Fertitta. Nowy właściciel ma pieniądze, bo jest właścicielem wielkiej sieci restauracji, hoteli i kasyn. Wydał sporo, ale pewnie i tak mu się to opłaci. Kurt Badenhausen z „Forbesa" zauważył, że jeszcze nigdy nie było tak dobrych czasów na posiadanie znanego klubu sportowego.
Na czym polega fenomen Dallas Cowboys, drużyny, która nie wygrała Super Bowl od 1996 roku, a tymczasem przewodzi stawce najbogatszych w NFL nieprzerwanie od 11 lat? Jerry Jones, który kiedyś sam grał w futbol, a potem zajął się biznesem naftowym (dzisiaj jego majątek jest wyceniany na 5,6 mld dolarów), kupił klub w 1989 roku za 150 mln dolarów i stworzył prawdziwe sportowo-biznesowe imperium. Zawsze był kontrowersyjny i charyzmatyczny. Wkrótce po przejęciu klubu zwolnił znakomitego trenera Toma Landry'ego, który prowadził Cowboys przez prawie 30 lat (1960–1988). Rozsierdził tym kibiców, ale okazało się, że miał rację – nowa drużyna wygrała Super Bowl w latach 1993, 1994 i 1996. Potem jednak przyszły chude lata pod względem sportowym, które trwają do dziś. A mimo to finansowo klub ciągle zyskuje. Na każdym meczu na AT&T Stadium w Arlington pojawia się ponad 90 tys. kibiców. Klub ma rekordowe zyski ze stadionu oraz największe spośród klubów NFL przychody od sponsorów. A Jerry Jones autentycznie kocha futbol i miał wielki wpływ nie tylko na Cowboys, ale również na całą ligę, ucząc innych, jak dzielić zyski, zarabiać na stadionach i współpracować ze sponsorami. Odegrał też ważną rolę przy przenosinach St. Louis Rams do Los Angeles i Oakland Riders do Las Vegas, co ma wkrótce nastąpić.
W Stanach Zjednoczonych futbol amerykański jest bezkonkurencyjny. Za parę dni startuje kolejny sezon, Amerykanie znowu oszaleją na punkcie jajowatej piłki. Jako ulubiony sport futbol amerykański wskazuje aż 37 proc. mieszkańców Stanów. W rekordowych latach 2006 i 2007 było to aż 43 proc. Koszykówkę wybiera 11 proc., baseball 9 proc., a piłkę nożną 7 proc. Wynik baseballu jest najgorszy od 1937 roku, kiedy po raz pierwszy przeprowadzono takie badanie. Na odwrócenie tej tendencji się nie zanosi, bo najwięcej fanów baseball ma w grupie najstarszych widzów. Futbol tymczasem czerpie rekordowe zyski przede wszystkim ze sprzedaży praw telewizyjnych. Rozgrywki cieszą się niesłabnącą popularnością, której ukoronowaniem jest finał, czyli Super Bowl.