Co roku na zakończenie sezonu słyszymy tę samą historię: to już koniec dynastii New England Patriots, ich epoka właśnie mija, w kolejnym sezonie już nie będą się liczyć. Rozgrywający Tom Brady jest za stary, a trener Bill Belichick nie ma nowych pomysłów. Słowem – czas na emeryturę. A potem, po paru miesiącach zmagań uwielbianej przez Amerykanów ligi NFL, Patriots meldują się w wielkim finale. W niedzielę zmierzą się z Los Angeles Rams. Podział sympatii kibiców jest dość jasny: Nowa Anglia, czyli Boston i okolice, będzie kibicować Patriots, reszta Ameryki będzie trzymać kciuki za Rams. Nie dlatego, że Rams są tak kochani, tylko dlatego, że Patriots są znienawidzeni, bo są utytułowani i bogaci (choć w przypadku Rams też na biednych nie trafiło).
Bojkot finału
Być może będą dwa wyjątki na tej kibicowskiej mapie Stanów Zjednoczonych: za ekipą z Nowej Anglii będą też w Nowym Orleanie, o ile w ogóle będą komukolwiek kibicować. Wszystko dlatego, że uważają się za skrzywdzonych przez sędziów w meczu z Rams, w finale konferencji NFC, decydującym o wejściu do Super Bowl. Część fanów New Orleans Saints zapowiada bojkot Super Bowl. Ich wściekłość jest uzasadniona, bo błąd sędziów był oczywisty. W mieście pojawiły się wielkie billboardy głoszące, że Saints zostali oszukani. Jeden z ich kibiców, prawnik, złożył nawet pozew cywilny, w którym domaga się ponownego rozegrania końcówki meczu. Trudno się dziwić rozpaczy fanów, biorąc pod uwagę, że również poprzedni sezon zakończył się dla nich katastrofą w postaci tzw. Minnesota Miracle, czyli cudu w Minnesocie. To, co dla kibiców Minnesoty było cudem, dla Saints – koszmarem: przegrali w samej końcówce w niewiarygodnych okolicznościach. Drugim miejscem, w którym będą kibicować Patriots, jest St. Louis, z którego to miasta – ku rozpaczy fanów – przeniesiono drużynę Rams do Los Angeles.
Patriots i Rams – wtedy jeszcze St. Louis – mierzyli się już w finale. To było w 2001 roku. Patriots byli wówczas skazani na porażkę, a tymczasem wygrali i rozpoczęli epokę swojego królowania – w tym okresie dziewięć razy grali w Super Bowl, pięć razy wygrali, teraz zagrają w finale po raz trzeci z rzędu – stworzyli sportową dynastię. Tymczasem Rams po tamtej porażce spadli na dno. Wyciągnął ich stamtąd dopiero młody (niedawno świętował 33. urodziny) szkoleniowiec Sean McVay, który teraz stanie do pojedynku z jednym z najbardziej doświadczonych (Belichick ma 66 lat). Kwestia wieku jest też podnoszona w pojedynku rozgrywających – ciągle pytany o emeryturę 41-letni Brady kontra 25-latek z Rams Jared Goff (numer 1 draftu w 2016 r.).
Brady, wielki idol Ameryki, w Europie jest praktycznie nieznany. W drafcie wybrano go z numerem 199. Czyli nikt nie wróżył mu sukcesu. Do historii przeszło jego spotkanie z właścicielem Patriots Robertem Kraftem. Brady miał powiedzieć, że będzie najlepszą decyzją właściciela klubu. Miał rację, dzisiaj jest legendą. Dla wielu Amerykanów nie tylko najlepszym futbolistą, ale w ogóle najlepszym sportowcem w historii, zestawia się go z koszykarzem Michaelem Jordanem albo Sereną Williams. Nawet jeżeli już nie ma tak imponujących statystyk jak kiedyś, to jest gwarancją jakości, w finale konferencji znowu był wielki. Jest też celebrytą, obiektem pożądania reklamodawców, jego żona to brazylijska supermodelka Gisele Bundchen, wcześniej związana z Leonardo DiCaprio. Po zwycięskim finale z Atlantą, dwa lata temu, Marcin Gortat zamieścił jej zdjęcie na Twitterze i napisał: „Zwycięstwo to jedna rzecz. A w domu czeka ona". I pomyśleć, że Brady mógł zostać bejsbolistą, był łapaczem w drużynie w Montreal Expos i podobno nieźle się zapowiadał. Ale wybrał futbol i zarabia 15 mln dolarów za sezon, co i tak nie rzuca na kolana: gwiazdor Rams Aaron Donald bierze 40 milionów. Brady jest też przykładnym ojcem i wzorem sportowego prowadzenia się.
Na początku był tartak
Rams zaczynali w Cleveland, ale akurat tego już prawie nikt nie pamięta, bo to był 1936 rok. Potem długo występowali w Los Angeles, aż w 1995 r. przenieśli się do Saint Louis. Dwa lata temu wrócili do Los Angeles, bo właściciel drużyny Stan Kroenke dostał lepszą ofertę z tego miasta. James Montague w głośnej książce „Klub miliarderów" przytacza jego słowa: „Urodziłem się i wychowałem w Missouri. Missouryjczykiem jestem od 60 lat. Ludzie w naszym stanie znają mnie, wiedzą, że można mi zaufać, że jestem honorowym facetem". Tak mówił, kiedy w 2010 r. szukał poparcia, aby nabyć większościowy pakiet udziałów w klubie St. Louis Rams (St. Louis leży w stanie Missouri). Ale parę lat później nie miał sentymentów. W Los Angeles powstanie nowoczesny stadion, na którym będą grali Rams, w 2022 r. obiekt ma być areną Super Bowl. Rams będą go dzielić z Chargers, którzy też przenieśli się do Miasta Aniołów (wcześniej występowali w San Diego).