Sytuacja giełdowych spółek zajmujących się gospodarką odpadami jest zróżnicowana, co wynika przede wszystkim z obowiązujących w naszym kraju przepisów. To one w jednych segmentach rynku powodują, że recykling jest ucywilizowany i opłacalny, a w innych już nie.
Dobre perspektywy rysują się m.in. przed firmami zajmującymi się pozyskiwaniem i uzdatnianiem stłuczki szklanej. Krynicki Recykling szacuje, że obecnie na polski rynek trafia rocznie około 630 tys. ton nieuzdatnionej stłuczki pochodzącej z tzw. selektywnej zbiórki. – Średni uzysk czystego szkła w skali kraju to około 70 proc. Popyt hut to z kolei około 1,2 mln. Jest on więc dwu-, trzykrotnie większy niż podaż uzdatnionego szkła – mówi Adam Krynicki, prezes Krynicki Recykling. Dodaje, że dotyczy to jednak głównie szkła jednorodnego kolorystycznie. Zdecydowanie gorzej jest ze znalezieniem odpowiedniego nabywcy (operującego satysfakcjonującą cenę) na szkło wielokolorowe. Z tego też powodu spółka buduje w Czarnkowie, podobnie jak w Lublińcu, zakład pozwalający na pełną separację kolorystyczną szkła.
– Biorąc pod uwagę trendy konsumenckie i postrzeganie szkła jako materiału proekologicznego, podaż szkła zarówno krajowa, jak i zagraniczna powinna rosnąć. Obecnie szacuje się, że w rynku opakowań wartym około 33 mld zł 10–11 proc. stanowią opakowania szklane – podaje Krynicki. Dodaje, że dominuje plastik, ale w ostatnich latach proporcje zmieniają się na korzyść szkła. W związku z tym huty zwiększają moce tak, aby zaspokoić popyt. Dodatkowo rosnące ceny energii zachęcają do przetapiania stłuczki, co jest znacznie mniej energochłonne niż produkcja szkła z surowców naturalnych. Spółka zauważa, że ostatnio istotnie wzrosła dostępność nieuzdatnionej stłuczki, co pozytywnie przekłada się na jej biznes.
– Problemem, z którym wciąż się zmagamy, jest niska jakość nieuzdatnionej stłuczki, pochodzącej z różnych systemów jej selektywnej zbiórki. Staramy się ten problem eliminować na poziomie naszego przedsiębiorstwa, tak aby tego „szkła w szkle" było jak najwięcej – przekonuje Krynicki. Dodaje, że nierozwiązaną kwestią pozostaje szara strefa w handlu DPR-ami (dokumenty potwierdzające recykling). Firmy, które je drukują bez pokrycia, pojawiają się i równie szybko znikają. To powoduje, że negatywne zjawiska trudno jest wyeliminować z rynku. Według wyliczeń spółki patologia w obrocie tymi dokumentami kształtuje się na poziomie co najmniej 40 proc.
Mimo to zarząd z optymizmem patrzy w przyszłość. – Jeśli chodzi o przychody, to w związku z coraz wyższym przerobem szkła i lekkim wzrostem jego ceny powinny się one zwiększyć w całym roku. Jednocześnie na rentowności ciążą nam rosnące koszty energii elektrycznej i gazu oraz usług transportowych, których nie razie nie jesteśmy w stanie zrównoważyć większą konwersją i większym wolumenem – mówi Krynicki.