Spółki przemysłowe należą do głównych beneficjentów ożywienia popytu. Wiele z nich jednak musi się mierzyć z coraz większymi trudnościami. Choć jest to dość zróżnicowana grupa firm, większość z nich jest w większym lub mniejszym stopniu uzależniona od eksportu. Wizja osłabienia popytu to jednak niejedyne zmartwienie krajowych producentów. – Europejski, a zwłaszcza niemiecki przemysł cierpi z powodu braku materiałów i komponentów do produkcji oraz zaburzeń w łańcuchach dostaw. W Polsce objawia się to nieco słabszym napływem zamówień, gdyż często jesteśmy dostawcą dla innych europejskich firm przetwórczych. Wyzwaniem jest presja na wzrost kosztów (wzrost kosztów surowców energetycznych i przemysłowych) oraz braki wykwalifikowanych pracowników – wskazuje Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao.
Problemów przybywa
Do tej pory raporty wynikowe spółek przemysłowych raczej pozytywnie zaskakiwały inwestorów, niż rozczarowywały. – Spółki przemysłowe za poprzednie kwartały raportowały dobre wyniki. Niestety, obecnie otoczenie zmieniło się i firmy te muszą mierzyć się z kilkoma wyzwaniami. Po pierwsze, rosną koszty produkcji (surowce, materiały, energia, wynagrodzenia), a nie zawsze możliwe jest całkowite i szybkie przełożenie tego na cenę końcową dla klienta. Po drugie, występują problemy z dostępnością niektórych towarów wynikające czy to z zaburzeń logistycznych, czy też z fizycznego ograniczenia produkcji w fabrykach poddostawców (głównie w Chinach). Dochodzi do tego trzeci czynnik w postaci pierwszych oznak słabnącego popytu na niektóre towary. To wszystko razem oznacza, że obecna będzie większa presja na uzyskiwane marże operacyjne – zauważa Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w BM PKO BP. W jego ocenie ogólny poziom wycen spółek z branży przemysłowej jest neutralny. – Wciąż można znaleźć nadal atrakcyjnie wycenione spółki, przede wszystkim liderów w swoich niszach – uważa.
Podwyżki cen stały się koniecznością
W ocenie analityków kluczem do kontynuacji poprawy zysków spółek przemysłowych będzie utrzymanie dobrej koniunktury zapewniającej popyt, a także zdolności samych firm do podnoszenia cen produktów w warunkach rosnących kosztów, surowców, pracy, energii czy transportu. – Rosnące koszty to oczywiście presja na marże, ale na obecną chwilę firmy przetwórcze są w stanie przerzucać wyższe koszty produkcji na ceny swoich wyrobów bez ryzyka spadku popytu na nie, co pozwala utrzymać korzystne wyniki finansowe – zauważa Antoniak.
Problemów z przenoszeniem rosnących kosztów na ceny produktów końcowych nie ma Wielton, który korzysta z ożywienia popytu na rynku transportowym, co pozytywnie przekłada się na tegoroczną sprzedaż. Rosnące ceny materiałów (stal i aluminium) stara się kompensować podwyżkami cen swoich produktów. – Od początku roku portfel zamówień kształtuje się na poziomie pięciu–sześciu miesięcy, zatem produkty dostarczane klientom w okresie lipiec–wrzesień bazowały na cennikach z pierwszego kwartału, zanim skokowo wzrosły ceny surowców, tj. stali, aluminium czy sklejki. Dopiero na przełomie I i II kwartału spółka dokonała aktualizacji cenników, celem przeniesienia rosnących kosztów na klienta, zatem efekty podwyżek zobaczymy dopiero w IV kwartale – uważa Łukasz Rudnik, analityk Trigon DM. Ekspert obniżył jednak nieznacznie swoje prognozy dotyczące marży EBITDA z uwagi na rosnące koszty nośników energii oraz większe, niż początkowo zakładał, wzrosty kosztów wynagrodzeń, które nasilają się w środowisku wysokiej inflacji.
Wzrost kosztów nie stanowi zagrożenia dla wyników Arctic Paper, który z powodzeniem przenosi go na klientów. W tym roku papiernicza grupa już cztery razy decydowała się na podwyżki cen papieru. – Podnieśliśmy nasze ceny, aby zrekompensować wpływ wyższych cen surowców, energii i transportu. Choć mieliśmy pewne obawy, podwyżki zostały zaakceptowane przez naszych klientów, tym bardziej że na podobny ruch zdecydowali się również nasi konkurenci. Kolejna podwyżka planowana jest na początku przyszłego roku – tłumaczy Michał Jarczyński, prezes Arctica.