Globalne rynki akcji rozpoczęły nowy tydzień w neutralnych nastrojach. Dominowała atmosfera wyczekiwania. Tu chyba nikt nie ma wątpliwości, że inwestorzy czekają na wtorkowo-środowe dane inflacyjne z USA. To główne wydarzenie tego tygodnia i jeden z najważniejszy raportów makroekonomicznych w maju.
Najpierw we wtorek zostaną opublikowane dane o inflacji producenckiej (PPI) w USA, która według prognoz ma wzrosnąć w kwietniu do 2,2 proc. z 2,1 proc. r./r. Natomiast dzień później światło dzienne ujrzy kluczowy obecnie raport o inflacji konsumenckiej (CPI), która zgodnie z oczekiwaniami w kwietniu obniżyła się do 3,4 proc. z 3,5 proc. r./r., a inflacja bazowa CPI wyhamowała do 3,6 proc. z 3,8 proc.
Niższa od prognoz inflacja to tradycyjnie większe szanse na wcześniejsze obniżki stóp procentowych przez amerykański Fed, co bez wątpienia da silnego kopa giełdom, stając się jednocześnie pretekstem do osłabienia dolara.
Wyższa od oczekiwań inflacja wywoła odwrotną reakcję. I przed tą negatywną reakcją już raczej nie ochronią Wall Street ewentualne słabe dane z amerykańskiej gospodarki, które będą w tym tygodniu również publikowane. Nie będzie więc powtórki z drugiej połowy kwietnia, gdy gorsze dane zostały odczytane jako czynnik przybliżający cięcie stóp procentowych przez Fed, stając się tym samym popytowym impulsem dla giełd. Wydaje się bowiem, że teraz taki miks wyższej inflacji i słabych danych wywołałby już obawy o stagflację, prowokując mocniejszą realizację zysków na Wall Street. Z pewnością bliskość marcowych szczytów na indeksach S&P 500 i Nasdaq do takiej sprzedaży akcji dodatkowo by zachęcała.
Dane o inflacji i reakcja Wall Street na nie będą też głównym drogowskazem dla giełdy w Warszawie. I to niezależnie od tego, jakie w tym samym czasie dane napłyną z polskie gospodarki (zwłaszcza dane o PKB). To będzie oznaczało, że prawdopodobnie na najbliższych dwóch sesjach rozstrzygnie się jak na razie dość niejasna sytuacja indeksu WIG20.