Ostatnie dane napływające zarówno z amerykańskiej, jak i europejskiej gospodarki wspierają oczekiwania inwestorów na szybsze cięcia stóp procentowych. Przyczyniły się do tego m.in. ostatnie pozytywne niespodzianki w danych o inflacji. Zeszłotygodniowe wystąpienie Jerome’a Powella o konieczności utrzymania restrykcyjnej polityki pieniężnej nie przekonało rynku. Prawdopodobieństwo rozpoczęcia luzowania monetarnego przez Fed w marcu wynosi już ponad 50 proc.
W strefie euro inflacja konsumencka również hamuje bardziej, niż się tego spodziewano. W listopadzie spadła do 2,4 proc. z 2,9 proc. miesiąc wcześniej. To najniższy poziom od wakacji 2021 roku. W efekcie także na kontynencie wzrosły oczekiwania na szybsze rozpoczęcie cyklu obniżek stóp procentowych. Zgodnie z oczekiwaniami inwestorów pierwsze cięcie kosztu pieniądza w strefie euro powinno nastąpić krótko po decyzji Fedu.
Na te gołębie oczekiwania szybko zareagował rynek długu. Rentowności znacząco spadły. Amerykańskie dziesięciolatki są już blisko 4,2 proc. Z kolei niemieckie papiery zeszły poniżej 2,4 proc. Wyraźnie zyskały też obligacje z peryferii strefy euro. Włoskie papiery dziesięcioletnie były już nawet kwotowane poniżej 4,1 proc.
Działania najważniejszych banków centralnych nie pozostaną bez wpływu na krajowy rynek. Jutro Rada Polityki Pieniężnej podejmie decyzję o koszcie pieniądza. Po ostatniej konferencji prezesa Glapińskiego oraz jastrzębich wypowiedziach pozostałych członków RPP analitycy ankietowani przez Bloomberga nie spodziewają się zmiany stóp procentowych. Kluczowe dla notowań polskich papierów będą przyszłoroczne decyzje RPP. Tutaj wciąż widać rozdźwięk między oczekiwaniami ekonomistów a wyceną rynkową. Inwestorzy oczekują, że w połowie roku NBP powróci do obniżek stóp procentowych. Ekonomiści są bardziej ostrożni i ich zdaniem cięcia stóp nastąpią najwcześniej po wakacjach.
Wydźwięk środowego komunikatu RPP powinien pozostać jastrzębi. To może ograniczać duże ruchy na krajowych papierach skarbowych. Czynnikiem ciążącym polskiemu rynkowi jest też powolna dezinflacja. Zarówno w gospodarkach rozwiniętych, jak i w naszym regionie proces ten postępuje znacznie szybciej. W Polsce inflacja na koniec 2024 roku powinna wynieść 5,5 proc. W Czechach wskaźnik cen spodziewany jest na poziomie 2,4 proc., na Węgrzech 4,3 proc., a w strefie euro 2,2 proc.