Doszło do największych protestów społecznych w Państwie Środka od ponad trzech dekad. A to budzi uzasadnione obawy nie tylko o kondycję chińskiej gospodarki, która już przecież wcześniej miała duże problemy, ale również o kondycję globalnej gospodarki.
To, co dało się jednak zauważyć w poniedziałek, to fakt, że jakkolwiek doniesienia z Chin postraszyły rynki akcji, to jednak nie wywołały jakiegoś gremialnego odwrotu inwestorów. A to może sugerować, że to nie protesty odegrają główną rolę w najbliższym czasie, a inne czynniki.
Tych będzie całkiem sporo, bo kalendarz rynkowy przesycony jest wydarzeniami. Zaczynając od spekulacji przed zaplanowanym na 4 grudnia szczytem państw OPEC, a na danych makroekonomicznych kończąc. Te ostatnie, zwłaszcza inflacja w Europie i dane z rynku pracy w USA, będą analizowane w kontekście grudniowych posiedzeń głównych banków centralnych i docelowych poziomów stóp procentowych w najważniejszych gospodarkach.
To klucz do dalszych wzrostów na giełdach. Im szybciej zakończą się podwyżki stóp procentowych, tym większe szanse na dalsze wzrosty. I odwrotnie.
Na gruncie analizy technicznej poniedziałkowe spadki to efekt trwających już od dwóch tygodni problemów z wyjściem indeksu WIG20 powyżej strefy oporu tworzonej przez 200-sesyjną średnią i poziom 1800 pkt. To też efekt sporego wykupienia, jakiego doświadczył ten indeks po październikowo-listopadowym rajdzie w górę. W tym ujęciu sytuacja posiadaczy akcji nie prezentuje się wcale źle. Opisane opory to mocna bariera podażowa, a pomimo to indeks wciąż próbuje ją przełamać.