Rzadko kiedy, przynajmniej w tym roku, opisując sytuację na rynkach kapitałowych, można tak mocno na plus wyróżnić naszą rodzimą giełdę. W ciągu ostatnich trzech tygodni WIG zyskał ponad 16 proc., dystansując bardzo wyraźnie giełdę amerykańską, gdzie S&P 500 wzrósł „tylko” o 5,4 proc. Co więcej, wszystkie z ostatnich trzech tygodni indeks WIG kończył na dużym plusie, podczas gdy w USA przytrafiła się jedna wpadka. Apetyt na ryzyko ostudziła Rezerwa Federalna, która dosyć jasno zakomunikowała, że koncentruje się na zwalczaniu inflacji, nawet kosztem wpędzenia gospodarki w recesję. Łatwiej bowiem wyprowadzić gospodarkę z recesji, niż powstrzymać zbyt duży wzrost inflacji.

Inflacja w USA w październiku jednak była łaskawsza dla inwestorów i to okazało się katalizatorem do dalszych zwyżek. Po części jest to uzasadnione i takiej reakcji można było się spodziewać, bo przecież właśnie to otwiera realną szansę na spowolnienie podwyżek stóp w USA, być może jakąś pauzę w cyklu. Jednak Ch. Waller z Fedu w weekendowym wywiadzie przestrzegał przed nadmiernym optymizmem, przypominając, że aby mówić o kończeniu cyklu podwyżek, potrzebna jest seria danych potwierdzających spadek inflacji. Tego wciąż brakuje, natomiast rynek spekulacyjnie obiera taki scenariusz i pod niego gra. Jest to gra obarczona dużym ryzykiem. Nim Fed przestanie podnosić stopy, możliwy jest jeszcze scenariusz mocnego pogorszenia amerykańskiego rynku pracy i mocna presja na wyniki firm. Wtedy to okaże się, że wskaźnikowo jednak nie jest tak tanio, aby już kupować co popadnie.

Kupowania co popadnie nie ma też na warszawskim parkiecie, a przecież na to może wskazywać wzrost indeksu WIG o ponad 16 proc. w trzy tygodnie. Po pierwsze, widać dużą przewagę dużych i średnich spółek nad małymi, a silnie umacniający się złoty wskazuje na znaczący udział zagranicznego kapitału. W grupie poszczególnych spółek czy sektorów też było różnie – potrafiły zyskiwać spółki w słabej sytuacji, banki rosły mocno, chociaż RPP nie zmieniła swojej retoryki ani trochę. Ogólnie w otoczeniu makro w Polsce nie zmieniło się nic. Spadki cen energii mogły przysłonić obawy o zimę, ale to jeszcze przed nami. Sytuacja dalej może się zmienić mocno na niekorzyść.

Zastanawiam się, czy wycofanie się z podatku Sasina i skupienie się na sektorze energetycznym nie było też wabikiem przyciągającym spekulacyjny kapitał. Polski rynek przecenił się w jego efekcie zbyt mocno, ale też to nie usprawiedliwia odbicia w kształcie litery V. A spekulacyjny kapitał ma to do siebie, że lubi szybko realizować zyski. Tymczasem kilkanaście procent w trzy tygodnie to wynik bardziej niż zadowalający. Dlatego jeśli ktoś nie załapał się na ten rajd, a myśli o akcjach w perspektywie krótkoterminowej, zalecałbym ostrożność. Kupowanie na długi termin kilkuletni za to wciąż jak najbardziej tak.