Informacje o ataku koalicji państw Zatoki Perskiej na pozycje rebeliantów z Jemenu spowodowały skokowy wzrost cen ropy naftowej (obawa o spadek podaży z regionu), co miało swoje przełożenie na notowania walut państw z G10. Od rana drożały waluty eksporterów ropy, tj. dolar kanadyjski oraz norweska korona. W obliczu niepokoju militarnego zauważyć można było także przepływ kapitału do bezpiecznych jena oraz franka. Początkowo taniał amerykański dolar, jednak ruch ten zdecydowanie odwróciły dobre dane marko zza Atlantyku: najpierw o nowych zasiłkach dla bezrobotnych (282 tys. wobec oczekiwanych 290 tys.), a następnie bardzo dobry wstępny odczyt PMI dla usług za marzec – 58,6 pkt wobec oczekiwanych 57 pkt. Zdaje się więc, że na wcześniejsze słabsze dane wpływ miała dokuczliwa zima, a gospodarka USA jest w coraz lepszej formie, co potencjalnie może zatrzymać obserwowany od dwóch tygodni wzrostowy trend na EUR/USD. Wyraźnie w górę poszły też rentowności amerykańskich dziesięciolatek, zbliżając się do granicy 2 proc.

26-miesięczne minimum zanotował kurs EUR/PLN, który zbliżył się do 4,07. Oprócz realizacji QE, wywierającego dużą presję na osłabienie wspólnej waluty, do umocnienia złotego (jak i innych walut emerging markets) przyczyniał się słabszy ostatnio dolar. Jednak jego odbicie wyraźnie wpłynęło na notowania pary EUR/PLN, które znalazły się lekko poniżej 4,09.