Czynnikiem wsparcia była na pewno część odczytów makroekonomicznych, chociaż całość odczytów w dalszym ciągu ma mieszany wydźwięk. Kluczem pozostaje również porozumienie pomiędzy demokratami a republikanami w sprawie pakietu pomocowego dla bezrobotnych, bez którego perspektywa odczytów wskaźników konsumpcji nie wygląda różowo. Za wzrostem indeksów stoją jednak przede wszystkim doskonałe wyniki spółek technologicznych. Pojawia się jednak pytanie, co dalej.
Oczywiście w dłuższej perspektywie spółki technologiczne mają ogromne szanse kontynuować trend wzrostowy i kolejne poziomy, 12 tys. czy nawet 13 tys. punktów, na Nasdaq nie wydają się abstrakcyjne. Patrząc jednak nieco bliżej, sytuacja tak jednoznacznie już nie wygląda. Po wynikach za II kwartał trudno wskazać, poza nadpłynnością na rynkach, inne podstawy do tak dynamicznego wzrostu. Przebicie 11 tys. punktów może równie dobrze oznaczać dalszy rajd w górę, jak korektę połączoną z realizacją zysków. Przed nami możliwa w USA druga, jesienna, fala pandemii oraz wybory prezydenckie, co może oznaczać podwyższoną zmienność. A co może przynieść większa niepewność, widzieliśmy pod koniec lipca, gdy seria negatywnych publikacji gospodarczych, pozornie już wcześniej znanych, wywołała na europejskich i krajowych indeksach silne, nieobserwowane od wielu tygodni spadki. Był to co prawda jeden epizod, ale traktujemy go jako sygnał ostrzegawczy, biorąc pod uwagę zarówno skalę wzrostu indeksów od marcowego dołka, jak i wcale nie najlepsze perspektywy gospodarcze na kolejne miesiące 2020 r. W naszej ocenie te krótkoterminowe spadki pokazały, jak dużo skrajnych emocji kłębi się na rynkach i jak niewiele trzeba, by skierować rynkowe wahadło w przeciwnym kierunku.
Na krajowym rynku źródeł ryzyka nie upatrywałbym w segmencie dużych spółek, które od wielu tygodni nie mogą się oderwać od okolic 1800 punktów, ale nieco podobnie do lat 2017–2018 – w segmencie małych spółek, rozumianych jako sWIG80 i niżej. Spójrzmy na sam sWIG80, który od początku roku zyskuje niemal 26 proc., a od dna pandemii przeszło 66 proc. Aby pojąć skalę tych zwyżek, wystarczy powiedzieć, że zwyżki amerykańskiego indeksu Nasdaq były nieznacznie niższe. Nie mam tu nic do zarzucenia samym spółkom, chociaż wydaje się, że kursy niektórych oderwały się od fundamentów. Większym problemem może być płynność, gdy inwestorzy, w tym ci indywidualni, wystraszą się spadków i będą chcieli gremialnie wyjść z rynku. Oczywiście taki czarny scenariusz nie musi się szybko zrealizować, ale warto mieć go z tyłu głowy, gdy lokujemy kapitał w mniej płynnych walorach.