Poprzedni – 26 tygodni przewagi pesymistów wśród indywidualnych inwestorów w USA – padł w piątym tygodniu 1991 roku. S&P 500 wydobywał się wtedy z dołka związanego z wpadnięciem gospodarki Stanów Zjednoczonych w gospodarczą recesję wywołaną wcześniejszym szokiem naftowym (ropa gwałtownie podrożała z kilkunastu na 40 dolarów), spowodowanym przez iracką inwazję na Kuwejt.

Nastroje indywidualnych inwestorów w Stanach Zjednoczonych były wtedy minorowe nie tylko z racji gospodarczej recesji, ale również w związku z niepewnością co do powodzenia planowanej przez Amerykanów operacji wyzwolenia Kuwejtu. Jak wiemy, wszystko się skończyło dobrze dla USA. „Pustynna burza" okazała się spektakularnym sukcesem wojsk amerykańskich (i ich sojuszników), Kuwejt został odbity, cena ropy spadła, gospodarka USA wyszła z recesji w II kwartale 1991 r. i pozostawała później w fazie ożywienia przez rekordowo długie 120 miesięcy aż do I kwartału 2001 r., a temu ożywieniu towarzyszyła spektakularna hossa na Wall Street, trwająca do marca 2000 r.

Pokonanie Covid-19 pewnie przekracza możliwości amerykańskiej armii, ale nie powinno przekraczać możliwości pracujących w USA naukowców (zresztą być może to naukowcy z innych krajów dokonają tu jakiegoś decydującego przełomu). Powrót S&P 500 do ustanawiania – po półrocznej przerwie – nowych historycznych rekordów mógłby sugerować optymizm w tej kwestii.

Zastanawia tylko niezdolność większości innych rynków akcji do powielenia tego osiągnięcia – no i mała „szerokość" hossy w USA. Jej gwiazdami są takie spółki jak Apple czy Tesla, których kursy akcji wzrosły ostatnio tak silnie, że obie poczuły się zmuszone do ogłoszenia splitów swoich akcji, by uczynić je bardziej dostępnymi dla indywidualnych inwestorów.

Do obu dojdzie w poniedziałek. Warto jednak zauważyć, że w obu przypadkach kursy akcji doszły do górnych ograniczeń kanałów długoterminowych trendów wzrostowych: w przypadku Apple'a 34-letniego, w przypadku Tesli 10-letniego. ¶