Choć zachowanie większości altcoinów nie było spójne z rozpoczęciem kolejnej fali wzrostowej, przynajmniej bitcoin zdołał chwilowo przełamać czerwcowe szczyty, ciągnięty w górę popytem inwestorów instytucjonalnych, a później wywołaną słynnym już ogłoszeniem o pracę w Amazonie manią zakupów. Im więcej czasu mija od plotki, że gigant technologiczny miałby „wejść w kryptowaluty", tym bardziej jej wiarygodność zbliża się do spekulacji o tym, że Netflix kupi CD Projekt, tymczasem inwestorom na najbardziej zmiennym rynku świata przybyło kolejne zmartwienie.
Od dawna i nie bez powodu mówi się, że najpoważniejszym ryzykiem dla kryptowalut jest otoczenie regulacyjne. Niezależnie od występów Elona Muska i innych pobocznych tematów trudno chyba polemizować z faktem, że tegoroczne działania chińskich władz to główne źródło trwającej od ponad trzech miesięcy przeceny, a spadek hash rate (miary mocy przetwarzania sieci) bitcoina o połowę to już wprost efekt działań Pekinu – w Chinach według nieoficjalnych szacunków do niedawna pracowało 46 proc. koparek na świecie.
O ile dominacja Państwa Środka na tym rynku jest powszechną wiedzą, mniej intuicyjne jest, że drugie miejsce w tabeli zajmują USA. Gdy szefem SEC (amerykańskiego regulatora) zostawał Gary Gensler, były profesor MIT i autor jednego z najpopularniejszych na świecie kursów na temat technologii blockchain, wielu entuzjastom wydawało się, że to krok w stronę pożądanych dla nich ruchów regulacyjnych. Najważniejszym dla cen byłoby zapewne pozwolenie nadzoru na utworzenie ETF-ów na kryptowaluty, otwierających dostęp do tego rynku rzeszom inwestorów niezainteresowanych zakupami w nieregulowanym otoczeniu. Ostatnie deklaracje komisarza Genslera są dla nich raczej zimnym prysznicem, może się bowiem okazać, że zamiast tego podjęty zostanie szereg działań zmierzających w idei do ochrony dotychczasowych inwestorów, w praktyce mogących zaś się dla nich wiązać z dalszym pogorszeniem nastrojów i stratami. Gensler zwrócił się do Kongresu z prośbą o przegłosowanie ustawy, która da SEC uprawnienia do nadzoru nad giełdami krypto działającymi na amerykańskim rynku. Odmówił również komentarza na temat harmonogramu ewentualnego wprowadzenia ETF-ów, stwierdził, że platformy DeFi udzielające pożyczek powinny podlegać monitoringowi Komisji, a platformy służące gromadzeniu aktywów pod wspólny cel podlegać regulacjom na wzór funduszy inwestycyjnych. Najpoważniejsze wątpliwości szefa SEC dotyczą jednak tzw. stablecoinów, powiązanych najczęściej z dolarem, które powinny teoretycznie być obecnie zabezpieczone aktywami o wartości około 120 mld USD. W przyszłości mogą okazać się one tykającą bombą, bo wartość i jakość ich zabezpieczeń nie została nigdy poddana poważnej weryfikacji.