Nazwa legendarnego banku inwestycyjnego Lehman Brothers utrwaliła się jako synonim kryzysu finansowego. Utożsamienie to jest tak silne, że w komentarzach na temat koniunktury na rynkach częściej można usłyszeć frazę „po raz pierwszy od bankructwa Lehmana...” niż „po raz pierwszy od wybuchu kryzysu...”. Trudno się temu dziwić. Jego plajta 15 września 2008 r. była – jak zauważyła szefowa Banku Rezerw Federalnych w San Francisco Janet Yellen – „kwantowym skokiem” w skali kryzysu finansowego. – Pozwolenie na upadek Lehmana bez uprzedzenia było jedną z największych porażek w historii Rezerwy Federalnej – napisał niedawno na łamach „Wall Street Journal” znawca dziejów tej instytucji, profesor ekonomii politycznej na uniwersytecie Carnegie Mellon Allan Meltzer.
[srodtytul]Największy błąd Fedu?[/srodtytul]
Nietrudno znaleźć argumenty na poparcie tej tezy. Gdy Lehman wnioskował o upadłość, jego aktywa oceniano na 639 mld USD, a zobowiązania na 613 mld USD. Tak dużego bankructwa Ameryka nie doświadczyła nigdy wcześniej. Co więcej, bank ten szczycił się 158-letnią historią, niewzruszenie przechodząc przez wielką depresję z lat 30., II wojnę światową oraz szereg innych zawirowań. To podziałało na wyobraźnię uczestników rynku finansowego. Skoro jeden z symboli amerykańskich finansów poległ wskutek załamania na rynku papierów opartych na kredytach hipotecznych, w jakiej kondycji muszą być inne banki? Albo w jakiej się wkrótce znajdą, skoro – jak się obawiano – likwidacja aktywów Lehmana mogła oznaczać zalanie rynku takimi papierami, a więc ich dalszą przecenę?
Te pytania leżały u źródeł dramatycznej przeceny na Wall Street oraz na giełdach całego świata. Choć indeks S&P 500 zniżkował już od października 2007 r., to do 15 września ubiegłego roku stracił tylko 22,5 proc. Tymczasem tylko tego feralnego dnia tąpnął o 4,7 proc., co i tak było jedynie preludium. W ciągu trzech miesięcy zanurkował o 30 proc., notując po drodze jednodniowe wahania rzędu 8 proc. Jeszcze lepiej skalę paniki obrazuje indeks VIX, zwany powszechnie wskaźnikiem strachu. Wyraża on oczekiwaną zmienność indeksu S&P 500 w oparciu o średnią cen różnych opcji na ten wskaźnik. Otóż na ostatniej sesji przed plajtą Lehman Brothers VIX zamknął się na poziomie 25,6 pkt, niewiele powyżej swojej historycznej średniej. I nagle, jednego dnia, skoczył o blisko 23 proc. i piął się w górę aż do listopada, gdy osiągnął rekordowe 80,6 pkt.
Inwestorzy rzucili się w pogoń za bezpieczeństwem, co poskutkowało skokiem cen (tąpnięciem rentowności) amerykańskich papierów dłużnych. Przykładowo, rentowność dwuletnich obligacji załamała się o ponad 20 proc. Do grudnia rentowność wielu jeszcze bezpieczniejszych papierów, np. 1- i 3--miesięcznych bonów skarbowych, zanurkowała poniżej zera.