Daniel Kostecki, CMC Markets: Wzrost tak, ale uwaga też na ryzyka

Złe wiadomości to dzisiaj dobre wiadomości w szczególności dla rynku amerykańskiego. Obecnie sprzyja mu dodatkowo sezonowość. W I kwartale 2024 r. mogą jednak pojawić się też niepokojące sygnały z gospodarki – mówi Daniel Kostecki, analityk CMC Markets.

Publikacja: 28.11.2023 19:10

Daniel Kostecki, analityk rynków finansowych w CMC Markets

Daniel Kostecki, analityk rynków finansowych w CMC Markets

Foto: parkiet.tv

W jakiej fazie rynku obecnie jesteśmy?

Wydaje mi się, że jesteśmy w fazie short squeeze, zwłaszcza z punktu widzenia amerykańskich indeksów giełdowych, gdzie duża część zwyżek może pochodzić właśnie z pokrywania krótkich pozycji ze względu na wcześniejsze, bardziej prospadkowe, nastawienie uczestników rynku. Wystarczyło natomiast, by spadła tylko trochę rentowność amerykańskich obligacji, tylko trochę popsuła się gospodarka i rynek pracy w Stanach Zjednoczonych i zaczął się wzrost. Mówiąc krótko: złe wiadomości to dzisiaj dobre wiadomości dla giełdy. To jest typowa faza rynku, który liczy na to, że to, co się dzieje w gospodarce, zmusi Fed do jakiś działań, które to wesprą ryzykowne aktywa. Dodatkowo ta hossa w listopadzie została wsparta przez sezonowość.

Skoro mowa o sezonowości, powinien nas czekać jeszcze rajd św. Mikołaja i efekt stycznia. Z tego by wynikało, że perspektywy rynkowe w tym krótkim okresie nadal są sprzyjające.

W teorii tak, pytanie tylko o dynamikę ruchu. Tutaj wydaje się, że dynamiki, które widzieliśmy ostatnio, bez jakiś potężnych wydarzeń raczej są trudne do utrzymania. Za dynamiki w dużej mierze odpowiada też to, co dzieje się na tzw. indeksie strachu, czyli VIX. Wykonaliśmy już bardzo duży ruch cenowy w krótszym czasie, niż by to wynikało z samego indeksu. Teraz spadł on już do poziomu 12 pkt, a momentami był najniżej od 2020 r., zmienność więc rynkowa powinna maleć. Kierunek może się utrzymywać z przerwami na korekty, a następnie, jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, możemy zobaczyć efekty sezonowe też w grudniu i styczniu, tylko przy mniejszej zmienności.

Złe wiadomości to teraz dobre wiadomości. Czy jednak one nie będą się nasilać, nie nabiorą większej mocy i znów wróci temat recesji w Stanach Zjednoczonych, który chyba teraz w ogóle nie jest wyceniany?

To, co wydaje się teraz najciekawsze w danych dotyczących kondycji amerykańskiej gospodarki, to jest to, że Amerykanie cały czas się zadłużają. Ponad bilion dolarów to jest dług na kartach kredytowych i innych odnawialnych, kredytach bieżących. Z drugiej strony oszczędności spadają. Zresztą to widać po Black Friday czy Cyber Monday. Amerykanie korzystali dużo częściej z usługi „buy now, pay later”. Firmy oczywiście się cieszą z tego, że Amerykanie kupują kolejne rzeczy, schodząc z oszczędności i powiększając swój dług. Natomiast dojdzie do takiej sytuacji i być może stanie się to w przyszłym kwartale, gdzie będziemy mieli rekordową różnicę między długiem a oszczędnościami. Tego wcześniej nie było, a przecież trzeba się spodziewać, że rynek pracy ma wracać do równowagi. Szykuje się więc wzrost stopy bezrobocia, spadek oszczędności i wzrost zadłużenia. To zaczyna już brzmieć niepokojąco, chyba że znów ktoś wjedzie na białym koniu i uratuje amerykańskiego konsumenta uruchamiając jakieś linie pomocowe. Na razie na to się nie zanosi, tym bardziej że w Stanach Zjednoczonych są też problemy z finansowaniem deficytu. Warto śledzić więc rozwój sytuacji.

To oznacza, że przyszły rok może być trudniejszy dla ryzykownych aktywów?

Widzę dwa zagrożenia. Pierwszy dotyczy płynności na amerykańskim rynku z punktu widzenia sektora bankowego. Na razie Fed cały czas kontynuuje program zacieśniania ilościowego, ale ciągle mamy też operacje reverse repo. One są robione na większą skalę, niż Fed ściąga płynność z rynku przez QT. W związku z tym netto ta płynność i tak rośnie. Prawdopodobnie przy takich liniowych zależnościach jakie widzimy, w okolicach marca skończy się dodawanie płynności do sektora. To raczej nie powinno wspierać ryzykownych aktywów. Druga sprawa to ceny surowców. Ceny tzw. soft commodities mocno rosną. Czynniki klimatyczne czy choroby które dotykają poszczególne uprawy i wpływają na cenę raczej nie miną z dnia na dzień. Druga sprawa to ceny metali i surowców energetycznych. Cieszymy się dzisiaj z dezinflacji paliwowej za granicą, ale to może też się skończyć. Jeśli złożymy to wszystko w jedną całość rośnie zagrożenie tego, że inflacja zamiast dalej spadać w 2024 r. – powróci. Oczywiście nie jest przesądzone, że taki scenariusz się ziści, ale inwestorzy powinni mieć to na uwadze szczególnie, że dzisiaj to w ogóle nie jest wyceniane. Do lutego – marca zagrożeń co prawda może nie będzie widać, ale później mogą się one pojawiać.

Co w tym kontekście z rynkiem polskim, który ostatnio ewidentnie złapał wiatr w żagle?

To, co trapi nasz rynek od dłuższego czasu, to coś w stylu „ściśnięcia mnożników”. Podstawowe wskaźniki naszych firm są dużo niższe od tego, co widzimy w przypadku analogicznym firm z rynków zagranicznych. Teraz następuje „rozprężenie” wskaźników ze względu na to, że jest nadzieja chociażby na poprawę standardów corporate governance na naszym rynku, szczególnie w przypadku spółek związanych ze Skarbem Państwa. To może dalej pchać w górę duże spółki. Od kwartału w zasadzie jesteśmy w punkcie zwrotnym, w którym duże spółki mogą w końcu radzić sobie lepiej niż małe.

Inwestycje
Sobiesław Kozłowski, Noble Securities: Rośnie ryzyko korekty na Wall Street
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Inwestycje
Piotr Kuczyński, DI Xelion: W USA możliwy jest wzrost inflacji
Inwestycje
Janusz Jankowiak: Inwestorzy słyszą co innego niż wyborcy
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander Bank: Bankowa hossa wróci. W II półroczu 2025 r.
Emerytura
Jak oszczędzać na kontach IKE i IKZE?
Inwestycje
Polityka daje o sobie znać na rynku japońskim. Nikkei 225 wysyła pozytywne sygnały