Zasada „sell in May and go away” w tym roku się nie sprawdziła. Jedynie pod koniec ubiegłego miesiąca mieliśmy małe turbulencje rynkowe, ale też szybko wyszliśmy na prostą. Sytuacja na giełdach wygląda więc całkiem optymistycznie.
Powiedziałbym nawet, że wygląda to bardzo dobrze. Przyznam jednak szczerze, że brak jakiejś korekty jest dla mnie zaskoczeniem. Z drugiej strony ogólne otoczenie zdecydowanie się poprawia. Podtrzymuję więc swoje zdanie, że w długim i średnim terminie trzeba być optymistą, a przemawiają za tym spadająca inflacja czy też koniec podwyżek stóp procentowych. Pozostaje pytanie, co będzie z recesją. Jaka będzie i czy istotnie wpłynie na wyniki spółek. Pozostałe elementy i pytania dają już odpowiedź.
Tegoroczne stopy zwrotów indeksów robią wrażenie. Nasdaq zyskał prawie 30 proc., S&P 500 ponad 13 proc., DAX około 16 proc., WIG20 jest prawie 15 proc. na plusie. Czy to jest do utrzymania?
Nie wierzę, że uda się utrzymać takie dynamiki wzrostu. Jeśli Nasdaq rośnie od początku roku o 30 proc., to ciężko mi sobie wyobrazić, że uda się podobny wynik wypracować w II półroczu. Przemawiają za tym chociażby historyczne, roczne stopy zwrotu. Oczywiście pod koniec ubiegłego roku Nasdaq był mocno wyprzedany. O spółkach technologicznych nikt, z różnych powodów, specjalnie nie chciał mówić. Trzeba oczywiście też zwrócić uwagę, że nie jest tak, że rosną wszystkie spółki. Wzrosty na rynku, w szczególności amerykańskim, są napędzane przez wąską grupę firm. Są to te największe i najbardziej rozpoznawalne spółki, a do tego dochodzą te, które mogą skorzystać na implementacji sztucznej inteligencji. Niestety, w Stanach Zjednoczonych szerokość rynku wzrostowego tak naprawdę jest mała. Patrząc na pozostałe spółki ze S&P 500, nie mówiąc już o tych z Russell 2000, to już jakiegoś wielkiego odbicia nie widać. W tym przypadku raczej mamy do czynienia z trendem bocznym. Hossa jest jednak dość wybiórcza.