Jak zapowiadaliście w strategii na ten rok, walka z inflacją i polityka Fedu są głównym tematem dla inwestorów. Wygląda na to, że ostatnio oczekiwania co do stóp w USA zmieniły się?
Minęły dwa miesiące od publikacji naszej strategii, tymczasem jakby wróciliśmy do punktu wyjścia, jeśli chodzi o te bardziej ryzykowne aktywa. Dziś nadal rynki operują w ramach trzech głównych tematów: recesja, geopolityka i – najważniejszy – walka z inflacją oraz docelowy koszt pieniądza. Co do recesji, obawy się zmniejszyły. W największych gospodarkach, czyli chińskiej, amerykańskiej czy zachodnioeuropejskich, nie mamy wzrostu bezrobocia, a aktywność notuje lekkie odbicie czy stabilizację. Geopolityka – wiemy niewiele więcej. Wciąż mamy dwie sprawy – Ukrainę oraz konflikt amerykańsko-chiński i w tle Tajwan. Kluczowy dla rynków jest dziś koszt finansowania i docelowy koszt pieniądza. Na szczęście długoterminowy koszt dla gospodarki amerykańskiej się nie zmienił – dalej jesteśmy na poziomie oczekiwań 3–3,5 proc. i podobnie jest w strefie euro. Zwiększyły się jednak oczekiwania na krótkim końcu krzywej. My liczyliśmy, że Fed zakończy swoją krucjatę przeciwko inflacji na poziomie 4,75 proc., być może 5 proc. Dziś wydaje się, że pójdziemy troszkę wyżej, może nawet do 5,5 proc. W ostatnich dniach przez to rynki się zachwiały, choć pozytywny obraz rynku w średnim terminie nie rozpadł się. Nie zapominajmy też o EBC, którego retoryka jest bardzo ciekawa. Do niedawna był to jeden z najbardziej gołębich banków na świecie, ale staje się jednym z najbardziej jastrzębich. To jest nawet większe zaskoczenie. Oczekiwaliśmy, że stopy EBC wzrosną do 3,25–3,5 proc., a dziś wydaje się, że dotarcie do 4 proc. w połowie roku nie jest scenariuszem oderwanym od rzeczywistości. To będzie miało konsekwencje dla kursu EUR/USD, a także dla europejskiego sektora bankowego, który w ostatnich tygodniach jest gwiazdą rynków.
Czy wzrost kosztów finansowania już został zdyskontowany przez rynki?
Tak, rynki patrzą do przodu, a aktywa są wyceniane nie według tego, na jakim poziomie będą stopy procentowe za trzy czy sześć miesięcy, lecz za rok czy dwa lata. Wydaje się, że tę łatwiejszą część walki z inflacją mamy już za sobą, a przed nami ta trudniejsza. Ostatni odczyt inflacji był zmieszany – inflacja nie podnosi się, ale troszkę za wolno spada. To kwestia do refleksji, czy jesteśmy w stanie utrzymać oczekiwaną przez rynek ścieżkę zejścia z inflacji i obniżek stóp procentowych. Mamy odbicie cen surowców, związane z ożywieniem w Chinach. Ja jestem optymistą, możemy mieć pewne przesunięcie szczytu inflacji o kwartał czy dwa, natomiast zmierzamy do celu 2,5–3 proc., do którego pewnie dotrzemy w połowie 2024 r. Dziś już nie warto pozostawać poza rynkami akcji, szczególnie amerykańskim, ze względu na ryzyko, że ominie nas szybkie odbicie.