Jak pan ocenia kondycję GPW po takim byczym początku roku?
Będąc przed miesiącem w Parkiet TV, postawiłem tezę, że w połowie października 2022 r. ustanowiliśmy twardy dołek i nastąpił zwrot rynku obejmujący akcje i obligacje w Polsce i innych krajach. Dziś WIG20 jest o około 45 proc. powyżej dołka, a WIG blisko 40 proc., zatem trudno odczytywać to inaczej niż nowy trend wzrostowy, nowa hossa. Oczywiście przebyliśmy już bardzo długą drogę i najłatwiejsza część wzrostów jest za nami. Ostatnie dwa lata nauczyły nas wszystkich pokory w odniesieniu do prognoz, ale jeśli nic złego się nie wydarzy, to zakładam kontynuację trendu wzrostowego u nas i na innych rynkach. Owszem, po takich zwyżkach podatność rynku na korektę się zwiększa i w końcu spadki nadejdą. Jeśli będą przypominać konsolidację listopadowo-grudniową, to potwierdzi się siła naszego rynku. Takie tempo wzrostu, jakie obserwujemy ostatnio, jest w długim terminie jednak nie do utrzymania, natomiast jestem optymistą.
Czy jako TFI macie prognozy co do poziomu indeksów na koniec roku?
Takie prognozy obarczone są dużym ryzykiem błędu, natomiast najczęściej słyszy się o niskich kilkunastu procentach wzrostu. Jeśli tak, to dziś mamy już ponad połowę tej zwyżki za sobą. Tymczasem przed nami mnóstwo wydarzeń, które będą miały wpływ na zachowanie rynku. Zakładając, że jesteśmy w impulsie wzrostowym, można oczekiwać, że będziemy wyżej na koniec roku. Na ten moment jednak jesteśmy blisko poważnych oporów – dla WIG jest to 65 000 pkt, a dla WIG20 najpierw psychologiczne 2000 pkt, a następnie 2200 pkt.