Krajobraz po zmianach w KSH

Patrząc z perspektywy teoretyka i praktyka zarządzania, próbuję sobie wyobrazić zmiany w funkcjonowaniu i efektywności rad nadzorczych pod nowymi przepisami. Czy nowe przepisy dotyczące rad są złe? Same w sobie nie, co nie znaczy, że nie ma problemu.

Publikacja: 09.12.2022 16:51

Dr Michał Rogatko, członek rady nadzorczej SEG, członek Stowarzyszenia Niezależnych Członków Rad Nad

Dr Michał Rogatko, członek rady nadzorczej SEG, członek Stowarzyszenia Niezależnych Członków Rad Nadzorczych, wykładowca Wydziału Zarządzania UW

Foto: materiały prasowe

Rady nadzorcze pojawiły się we Francji w połowie XIX wieku. Zauważono, że w spółkach zaczęli pojawiać się akcjonariusze bez przygotowania biznesowego, a ich rozczarowanie oznaczałoby odpływ kapitału. Dlatego powstały rady składające się z tych akcjonariuszy, którzy mieli odpowiednie kompetencje i tacy zostawali powołani do reprezentowania interesu ogółu akcjonariuszy. To ważne sformułowanie: interes ogółu akcjonariuszy. We Francji rady nadzorcze praktycznie zanikły, ale przetrwały w Niemczech i znalazły się w Handelsgesetzbuch z 1897 roku. Na podstawie tego dokumentu zbudowano model nadzoru korporacyjnego w odrodzonej Polsce. Rady nadzorcze pojawiły się najpierw w oddzielnej ustawie, a finalnie w Kodeksie handlowym z roku 1934. Następnie kilka lat pokoju, wojna, po niej Polska Ludowa, przemiany ustrojowe, a te same przepisy dotyczące spółek przetrwały aż do 2000 roku, kiedy to w nieco unowocześnionej szacie językowej zostały przepisane do KSH. Ponad 100 lat minęło szybko, a XIX-wieczne w swej logice i tradycji rady nadzorcze w Polsce nadal próbują „wzmocnić swoją pozycję”.

Jeszcze w okresie międzywojennym wprowadzono instytucję głosowania grupami, z intencją umożliwienia akcjonariuszom mniejszościowym wprowadzenia do rady osób innych niż zaproponowane przez akcjonariusza dominującego. Był to jednocześnie krok w stronę budowy lojalności członków rad względem swoich pryncypałów. Podzielono członków rady na kategorie i podważono zasadę reprezentowania interesu ogółu akcjonariuszy (a dzisiaj nawet mówimy o ogóle interesariuszy). Skoro akcjonariusz ma jasno powiedziane, że członek rady to jego przedstawiciel, to myśli sobie: „po co mi taki przedstawiciel, skoro to ja zainwestowałem w spółkę, ja rozmawiam z zarządem, ja wskazałem kandydata na prezesa (albo sam nim jestem) i ja wiem wszystko najlepiej”. Jednak KSH wymaga, aby powołać radę, więc powołuje się radę na zasadzie „im słabsza, tym lepsza”, bo tańsza. W efekcie rady są słabe. Są na tyle skompromitowane, że wręcz są obiektem drwin. Wiemy to wszyscy. I wiemy też, że twierdzenie o słabości rad jest krzywdzącym uogólnieniem w stosunku do wielu wspaniałych i wybitnie kompetentnych osób służących w radach nadzorczych. Piszę jednak o mechanizmach, a nie o wyjątkach.

W takich warunkach otrzymujemy nowelizację KSH. Mamy m.in. listę informacji, które zarząd ma przekazywać radzie bez wezwania. Oznacza to, że zakładamy bierność rady, która – ze względu na swoją mizerię – nie wie nawet, o co poprosić zarząd. Ustawodawca podpowiada, a więc tym bardziej rada nie musi wiedzieć. Dobra rada mogła do tej pory bez problemu zażądać tych samych informacji. Czy te informacje będą jakościowo lepsze, skoro są wyszczególnione w KSH? Na pewno będzie ich więcej, a więc nieskuteczną z definicji radę zasypie się skutecznie nadmiarem informacji. Zarząd powie: „my wszystko przekazaliśmy, teraz wasza kolej!” Widzę tu wbity klin niezgody i niechęci pomiędzy oba organy spółki oraz rozmydlenie odpowiedzialności.

Innym zarzewiem konfliktu może okazać się możliwość powoływania doradcy rady nadzorczej. W przypadku powołania w jakimkolwiek zakresie doradcy rady, bez konsultacji z zarządem, będziemy mieli wojnę. Jeżeli będzie to doradca z obszaru executive search, to mało nas ta wojna obchodzi, bo zarząd i tak jest do zmiany. Nasyłając jednak na spółkę „swojego” doradcę, rada deklaruje brak zaufania do zarządu i podważa sens dalszej współpracy między organami spółki. Czy zaiste wzmocni to pozycję rady nadzorczej? W mojej ocenie bardzo osłabi, wprowadzi nieufność, a wręcz wrogość, między niekompetentną radą a zarządem. Pamiętajmy, że akcjonariusze płacą zarządowi wielokrotnie więcej niż radzie. Na kogo wobec tego postawią w przypadku konfliktu? Co jest cenniejszym zasobem?

Kolejna „szansa” dla rady to prawo kierowania pytań do dowolnej osoby w dowolny sposób związanej ze spółką. To też w zasadzie nie było niemożliwe, ale doświadczeni członkowie rad nadzorczych rekomendują ostrożność w stosowaniu takiego narzędzia, przedkładając jakość relacji z zarządem nad pozyskiwanie niepełnych informacji z niższych szczebli. Czy zmiana w tym zakresie wzmocni pozycję rady? Na pewno wzbudzi nieufność zarządu.

Gdy spojrzymy na organizacyjny kontekst wprowadzenia tych przepisów, to trudno uwierzyć, że same z siebie wprowadzą jakościowe zmiany poza rozmydleniem odpowiedzialności organów oraz dalszym wyalienowaniem rady nadzorczej ze struktur spółki. Co zrobić? Jeśli w spółce relacje między radą a zarządem są takie, że nadzór jest skuteczny, to formalnie możliwe i konieczne jest, aby walne zgromadzenie wyłączyło te przepisy, które są zbędne. To pozwoli zneutralizować ewentualne negatywne skutki nowych regulacji.

A zmiany w KSH były i nadal są konieczne.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?