Dlaczego euforia, którą widzieliśmy na warszawskiej giełdzie od połowy października do połowy listopada, wygasła? Czy optymistyczne scenariusze makroekonomiczne, które wtedy były dyskontowane przez inwestorów, się nie realizują?
Wręcz przeciwnie, one się realizują. Mocne spadki na giełdach, które zakończyły się na przełomie września i października, wynikały z kumulacji obaw dotyczących recesji, wyników firm, inflacji i reakcji banków centralnych, szczególnie Fedu. Później dominowały dane, które sugerowały, że inflacja nie będzie już przyspieszała, a może wkrótce zacznie spadać. To wywołało oczekiwania, że Fed zmieni trochę swoje agresywne nastawienie. I tak się w pewnym sensie stało…
Komunikaty płynące z Fedu można interpretować różnie. Pojawiły się sygnały, że kolejne podwyżki stóp procentowych będą już mniejsze, ale jednocześnie przesunął się w górę docelowy poziom stóp.
Tak, ale to i tak jest dowód na to, że Fed widzi, że inflacja już nie rośnie. Podwyżki stóp oczywiście jeszcze będą, ale mniejsze kroki dają więcej czasu na obserwację, co będzie się dalej działo z inflacją i gospodarką.