Inwestorzy, którzy obecnie kupują mocno wyprzedawane akcje, to głównie spekulanci grający pod korektę wzrostową albo zamykający pozycje gracze, którzy wcześniej grali pod przecenę – ocenił Paweł Szczepanik w swojej prezentacji. Jego zdaniem wśród kupujących brakuje inwestorów zajmujących pozycje w horyzoncie co najmniej roku, a to stawia pod znakiem zapytania trwałość jakichkolwiek zwyżek.
- Wcześniej inwestorzy liczyli, że wygaśnięcie pandemii COVID-19 utrwali hossę, jednak niespodziewanie nadeszła wojna na Ukrainie, która popsuła nastroje – zauważa specjalista, który od lat prowadzi szkolenia dla inwestorów indywidualnych.
Giełdowa hossa prawdopodobna, ale…
Mimo to jego zdaniem są sygnały wskazujące, że obecne zawirowania pozwolą pozbyć się z rynku najbardziej niepewnych inwestorów, co stworzyłoby podstawy strukturalnej hossy. O tym, że najbliższe lata będą stały pod znakiem dobrej koniunktury na GPW, świadczy kształt wykresu indeksu cenowego obejmującego wszystkie spółki notowane przy Książęcej.
- Jest prawdopodobne, że stoimy u progu piątej fali w historii warszawskiej giełdy, która wyniesie indeksy na historyczne szczyty – zauważa Paweł Szczepanik, zaznaczając że na razie jest to tylko jego opinia, a realizację każdego założonego scenariusza musi poprzedzić zajście potwierdzających go sygnałów.
Według niego w najbliższych miesiącach sprofesjonalizowani inwestorzy (tzw. silne ręce) będą próbowali odbierać akcje od coraz bardziej zniechęconych graczy, którzy na giełdę weszli w czasie pandemii COVID-19, jednak obecnie mierzą się z prawdopodobnie pierwszą bessą w ich życiu. Jednocześnie nie ma potrzeby pospiesznie kupować akcji, w obawie że okazja wymknie się z rąk.