W poszukiwaniu świętego Graala

Aby odnieść sukces na rynku najważniejsze jest prawidłowe podejście do inwestowania już na samym początku. Musimy zdawać sobie sprawę, że analizy technicznej nie nauczymy się w ciągu kilku godzin czy dni

Publikacja: 03.09.2009 08:10

W poszukiwaniu świętego Graala

Foto: PARKIET

Na temat analizy technicznej napisano już wiele. Temat ten jest niezwykle popularny zarówno wśród początkujących, jak i zaawansowanych inwestorów. Można by zaryzykować twierdzenie, że to właśnie analiza techniczna zachęca wielu do rozpoczęcia przygody z rynkami. Daje ona bowiem wrażenie, że można w łatwy sposób zarobić przy niewielkim nakładzie pracy. Jak wiadomo ludzie od zawsze szukają takiego zajęcia. Jednak chciałbym przestrzec przed zbyt optymistycznym podejściem. Znajomość analizy technicznej jest konieczna, ale niewystarczająca, aby skutecznie inwestować.

[srodtytul]Nic nie jest proste[/srodtytul]

Złudzenie prostoty w analizie wykresów pojawia się już przy pierwszej napotkanej książce czy szkoleniu. Niemal wszędzie, czasami nie dosłownie, dostajemy zapewnienie, że wystarczy przeczytać kilkadziesiąt stron czy posłuchać kilku godzin prowadzącego wykład i już możemy zacząć zarabiać, a nawet z tego żyć. Patrząc na historyczne przykłady, rzeczywiście wydaje się, że gdybyśmy tylko znali te techniki trochę wcześniej, to pewnie już bylibyśmy bogaci. Niestety, w prawdziwym inwestowaniu, kiedy inwestor musi zmagać się ze swoimi emocjami czy z koniecznością odpowiedniego zarządzania kapitałem, sama, nawet dobrze przeprowadzona analiza, jest tylko w około jednej trzeciej odpowiedzialna za to, czy transakcja zakończy się sukcesem.

Typowa droga początkującego gracza rozpoczyna się od przeczytania jednej z kilku uważanych za biblię książek. Dowiadujemy się tam o istnieniu trendów, świec japońskich, formacji kontynuacji czy odwrócenia trendu. Na tym najczęściej inwestor kończy edukację, ponieważ ma już przed sobą wizję dużych zysków dzięki zdobytej wiedzy.

Oczywiście, po kilku tygodniach czy miesiącach, kiedy rezultaty zaczynają być dużo gorsze od oczekiwanych, inwestor ponownie zaczyna proces edukacji. Nauka nowych technik jest oczywiście niezwykle ważna w procesie samodzielnego inwestowania, jednak największym błędem wśród początkujących jest to, że przy okazji zapominają o wcześniejszych technikach, ponieważ uznają je za nieskuteczne. Zaczyna się proces poszukiwania tej jednej tajemniczej metody, dzięki której będziemy mogli dokładnie prognozować zachowanie rynków.

[srodtytul]Bez doświadczenia ani rusz[/srodtytul]

Oferta edukacyjna jest w tym temacie bardzo szeroka. Począwszy od wspomnianych książek, przez różne szkolenia stacjonarne, aż po setki blogów internetowych z autorskimi analizami. W większości tych miejsc znajdziemy zapewnienia o jedynej słusznej metodzie, którą koniecznie musimy poznać. Należy, oczywiście, liczyć się z kosztami, ponieważ wiedza ta nie jest sprzedawana za darmo, jednak w perspektywie ogromnych zysków mało kto odmawia sobie takiej inwestycji.

Do przeprowadzonych przez siebie analiz za pomocą nowych poznanych technik dochodzą różne opinie czytane na forach czy w innych rozmowach. W tym etapie nauki inwestor zawiera praktycznie każdą transakcję w oparciu o inne podejście, nie stosując przy tym żadnej dyscypliny czy zarządzania kapitałem. Jak łatwo można się domyślić, wynik większości takich spekulacji jest ujemny. Wtedy wielu inwestorów poddaje się w swojej walce z rynkiem za pomocą AT, uznając ją za nieskuteczną, a ludzi którzy jej uczą, za naciągaczy. Warto w tym momencie zastanowić się, dlaczego dochodzą oni do takich wniosków.

Jak już wspomniałem na wstępie artykułu, największym błędem jest zbyt optymistyczne podejście na początku przygody. Mało kto w książce czy na szkoleniu mówi o tym, że analiza techniczna jest w rzeczywistości trudnym i często nudnym zajęciem. Chcąc zarabiać na początku kilkadziesiąt procent miesięcznie, niewielu myśli o tym, że czasami rynek nie wyśle nam sygnału przez dłuższy czas i wtedy pozostaje jedynie czekać. Innym razem, kiedy przegapimy dany sygnał, musimy uważać, aby nie dać się ponieść emocjom i nie dołączyć się wtedy, gdy już będzie za późno. Jest to ciągła walka z emocjami, ponieważ zazwyczaj prawdziwe sygnały z rynku są odwrotnością tego, co nam i większości wydaje się racjonalne.

Rynek nigdy nie był i nigdy nie będzie w pełni racjonalny. Zrozumienie tego jest ważną rzeczą, ponieważ zamiast skupiać się na tym, co robi rynek i dlaczego – powinniśmy próbować przyłączyć się do niego. Pamiętajmy, to rynek zawsze ma rację. Z moich obserwacji wynika, że inwestorzy, którzy działają najdłużej na rynku, bardzo często po latach wracają do tych najprostszych poznanych na początku zasad inwestycyjnych. Po dołączeniu do tego odpowiedniego zarządzania kapitałem oraz doświadczenia w obserwacji wielu rynków techniki te wtedy zaczynają przynosić zyski.

Bardzo często najważniejszą rzeczą z AT okazuje się pojęcie trendu. Są inwestorzy, którzy analizują rynek tylko na prostej zasadzie coraz niższych lub wyższych szczytów i dołków. Pozwala to na bardzo proste określenie kierunku obowiązującego trendu i granie tylko w jednym, zgodnym z rynkiem kierunku. Oczywiście, w przypadku konsolidacji inwestorzy tacy ponoszą często serię strat, ale wtedy właśnie przydaje się zarządzanie kapitałem, czyli między innym odpowiednie do wielkości kapitału stop lossy. Jako przykład skuteczności tego typu inwestowania może posłużyć wykres EUR/PLN w skali dziennej.

Od połowy 2008 r. aż to kwietnia bieżącego roku na wykresie obserwowaliśmy ciąg coraz wyższych dołków, co świadczyło o istnieniu trendu wzrostowego. Każda zawarta wtedy długa pozycja (zagranie na osłabienie złotego) przynosiła inwestorom zyski. Po przebiciu w kwietniu ostatniego dołka na rynku obserwujemy sekwencję coraz niższych szczytów, co dało duże możliwości inwestycyjne grających na osłabienie złotego. Obecnie nadal jedyną słuszną strategią jest szukanie okazji do zajęcia pozycji krótkiej aż do czasu wzrostu kursu powyżej ostatniego szczytu.

[srodtytul]W pojedynkę niewiele ugrasz[/srodtytul]

Dobrym podejściem jest również łącznie wielu technik i zawieranie transakcji jedynie w przypadku, gdy kilka czynników potwierdza dany sygnał. Przykładowo: jeśli na rynku widzimy, że w trendzie wzrostowym korekta zatrzymała się na średniej 40-okresowej i w dodatku przebiega tam zniesienie Fibonacciego 38,2, a oscylatory są w strefach wyprzedania, to może to być dobra okazja do przyłączenia się do tego trendu. Nigdy nie grajmy jedynie na pojedyncze wskazanie danego narzędzia. Przykładowo: nie powinniśmy zajmować pozycji tylko dlatego, że oscylatory są wykupione lub wyprzedane. Znajdziemy bowiem prawdopodobnie tyle samo przykładów, kiedy zagranie takie przyniosło zyski, co straty. Prawdopodobieństwo jest więc porównywalne do zagrania wylosowanego za pomocą rzutu monetą.

Musimy zdawać sobie sprawę, że nie nauczymy się AT w ciągu kilku godzin czy dni. Do tego jest potrzebne wiele lat obserwacji wykresów. Musimy sami nauczyć się dostrzegać pewne zależności i wyciągać z nich odpowiednie wnioski. Analiza techniczna jest tak naprawdę ciężką i żmudną pracą, na którą musimy znaleźć trochę czasu niemal codziennie. Jeśli jednak podejdziemy do niej z odpowiednim szacunkiem, cierpliwością oraz chęcią, to może ona stać źródłem wielu udanych transakcji oraz zadowolenia, jakie daje trafna analiza rynku.

[ramka][b]Szczyty i dołki to cenna wskazówka[/b]

Zgodnie z teorią analizy technicznej, o trendzie wzrostowym można mówić, gdy kolejne dołki (D) i szczyty (S) położone są coraz wyżej. Tak właśnie było od połowy 2008 r. do pierwszych miesięcy br., kiedy to taka sekwencja dołków i szczytów zaczęła się załamywać. Najpierw kursowi EUR/PLN nie udało się pokonać lutowego maksimum (4,8975), a potem doszło do przebicia minimów z lutego i marca. W ten sposób trend wzrostowy się odwrócił. Maj i czerwiec przyniosły co prawda wątpliwości co do kontynuacji nowo narodzonej tendencji spadkowej, ale analiza techniczna pozwoliła je rozwiać. Chociaż majowy dołek był położony powyżej kwietniowego, to cały czas spełnione było drugie kryterium trendu spadkowego – nie został przebity kwietniowy szczyt. Zwyżka notowań w czerwcu zatrzymała się dokładnie na jego poziomie, po czym kurs znów zaczął opadać. W połowie lipca wątpliwości znikły – notowania przebiły majowy, a później kwietniowy dołek. Osłabienie złotego w ostatnich dniach znów powoduje wątpliwo- ści. Jeśli kurs przebije ostatni szczyt (około 4,20), trend spadkowy stanie pod znakiem zapytania. [/ramka]

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos