Goldcorp, Barrick Gold i Newmont Mining to trzy pierwsze firmy z tzw. wielkiej dziesiątki na rynku złota. W 2017 r. te trzy firmy odpowiadały za 12,53 proc. światowej produkcji kruszcu. I choć w ostatnim raporcie Światowej Rady Złota przeczytać możemy, że produkcja w II kwartale tego roku wzrosła o 3 proc. względem analogicznego okresu roku poprzedniego, to jednak produkcja tych trzech firm spadła w pierwszym półroczu o 15 proc. względem roku ubiegłego.
Jak donosi w swoim artykule niezależny analityk rynku metali szlachetnych Steve St. Angelo, produkcja Barrick Gold spadła w pierwszym półroczu o 20 proc., Goldcorp o 10 proc., a Newmont o 9 proc. Łącznie trzy największe firmy wydobyły o 15 proc. złota mniej niż w I półroczu ubiegłego roku. I to pomimo faktu, że złoto w I półroczu 2018 r. było droższe niż w 2017 r.
Przyczyn takiego stanu rzeczy St. Angelo upatruje w „lukrowaniu" wyników finansowych na potrzeby inwestorów. Konkretnie chodzi o AISC, czyli współczynnik, który w najbardziej wiarygodny obecnie sposób odzwierciedla koszt wyprodukowania jednej uncji złota. I rzeczywiście jest to sposób najbardziej wiarygodny, jednak nie idealny. Z pomocą pewnych sztuczek księgowych (m.in. wliczanie zysku ze sprzedaży produktów ubocznych) można obniżyć ten koszt, obiecując tym samym lepsze wyniki finansowe.
AISC za 2017 r. dla Barrick Gold wynosił 750 USD, dla Newmont 924 USD, dla Goldcorp zaś 825 USD. Oznacza to, że firmy zarabiają tak długo, jak długo cena giełdowa złota nie zejdzie poniżej tych progów. Problem w tym, że – choć złoto oscyluje w okolicach 1200–1220 USD, a przez niemal cały 2017 r. utrzymywał się na wyższych poziomach – produkcja maleje. Dodajmy do tego fakt, że w publikowanym przez World Gold Council raporcie „Gold 2048" cena giełdowa, jakiej oczekują producenci, by utrzymać produkcję na obecnym poziomie, wynosiła 1500 USD (z czego AISC na poziomie 1150 USD).