Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 12.12.2021 10:25 Publikacja: 12.12.2021 10:25
Jarosław Dominiak , prezes zarządu Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych
Foto: materiały prasowe
Samo Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (SII) od przeszło dziesięciu lat toczy batalie o to, by instytucja wezwań do sprzedaży akcji mająca na celu ochronę inwestorów mniejszościowych była realizowana w Polsce zgodnie z duchem i intencją takich przepisów. A nadrzędnym celem tych rozwiązań powinna być ochrona akcjonariuszy mniejszościowych w momencie przejmowania kontroli przez inwestora większościowego i zapewnienie możliwości wyjścia z takiej inwestycji na godziwych, rynkowych zasadach. Istniejące w Polsce przepisy będące ewenementem w skali światowej wprowadziły dwa progi wymuszające ogłoszenie wezwania na poziomie 33 i 66 proc. kapitału zakładowego, gdzie dopiero ten drugi próg należy traktować jako zapewniający kontrolę nad spółką. Założenie to z automatu było sprzeczne z elementarną logiką, gdzie zwykła większość, czyli próg 50 proc., na pewno gwarantuje sprawowanie kontroli nad spółką. Realia rynków kapitałowych, rozproszenie akcjonariatu sprawiają, że faktycznie z przejęciem kontroli w spółce publicznej możemy mówić po osiągnięciu 33 proc., a często wystarczy nawet 25 proc. kapitału zgromadzona w rękach jednego podmiotu. Taki stan rzeczy potwierdzają rozwiązania obowiązujące w Europie, gdzie dominującym progiem jest próg 33 proc., zdarzają się kraje z progiem 25 proc., a tylko kilka rynków o marginalnym znaczeniu zdecydowało się ustalić próg wezwań na poziomie 50 proc. Co ważne, rodzime rozwiązanie w tej materii zostało zaimplementowane do krajowego porządku prawnego dzięki inspiracji rodem z Nowej Zelandii, a dwa progi, w tym próg 66 proc. jest rozwiązaniem nader oryginalnym, niespotykanym w innych krajach UE, którego racjonalnie wytłumaczyć się nie da. SII wielokrotnie wskazywało konkretne przypadki, gdzie obowiązujące przepisy nie spełniały swojej roli i inwestorzy nie byli należycie chronieni w momentach, gdy dany podmiot przejmował realną kontrolę nad konkretną spółką giełdową. Jednak apele i prośby do decydentów nie spotkały się ze zrozumieniem, co zaowocowało skargą, jaką SII złożyło do Komisji Europejskiej. KE podzieliła nasze wnioski i w 2012 zobligowała rząd polski do naprawy i zmiany obowiązujących przepisów. Jednak mimo zainicjowania prac, sprawa nie zakończyła się żadnymi realnymi zmianami i do dzisiaj obowiązują przepisy takie jak 16 lat temu.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Banki, pomimo dużych wzrostów wycen, nie są drogie. Wyniki finansowe są bardzo dobre, kapitały własne się odbudowały, dywidendy są wysokie i potencjał do wzrostu wycen jeszcze jest – mówi Kamil Stolarski, szef zespołu analiz giełdowych w Santander Banku.
Inwestorzy cieszą się z sukcesów chińskich spółek technologicznych i liczą na działania stymulacyjne decydentów z Pekinu. Hang Seng radzi więc sobie znakomicie. Większość indeksów z innych krajów Azji Wschodniej jest od początku roku na minusie.
Ropa naftowa gatunku WTI drożała w poniedziałek po południu o 0,9 proc., a jej cena dochodziła do 67,8 USD za baryłkę. Cena baryłki ropy Brent rosła natomiast o 1 proc. i sięgała 71,3 USD. Te zwyżki były m.in. reakcją na to, że siły zbrojne USA dokonały w niedzielę uderzeń na cele związane z rebeliantami Huti w Jemenie.
– W tym momencie na rynku jest sygnał, że złoto może spisywać się relatywnie lepiej w kolejnych latach od amerykańskich indeksów giełdowych czy też od portfeli 60/40 – mówi Tomasz Gessner, główny analityk firmy Tavex. Złoto przebiło 3000 dol. za uncję.
Mimo wyraźnych wzrostów cen złota w ostatnich miesiącach wydaje się, że królewski metal nadal ma przed sobą dobre perspektywy.
Inwestorzy oczekują przede wszystkim zysków. Ale ten zysk musi być przez kogoś wypracowany. I bynajmniej nie tylko przez osoby ze szczytów władzy korporacyjnej, ale także (a może przede wszystkim) przez rzesze pracowników na stanowiskach „produkcyjnych” generujących rzeczywistą wartość firmy. Czy to w formie rzeczywistej produkcji, czy prac badawczych, czy różnego rodzaju usług.
Inwestorzy oczekują przede wszystkim zysków. Ale ten zysk musi być przez kogoś wypracowany. I bynajmniej nie tylko przez osoby ze szczytów władzy korporacyjnej, ale także (a może przede wszystkim) przez rzesze pracowników na stanowiskach „produkcyjnych” generujących rzeczywistą wartość firmy. Czy to w formie rzeczywistej produkcji, czy prac badawczych, czy różnego rodzaju usług.
Wprowadzenie zasad jawności i równości wynagrodzeń w Polsce stanowi istotny krok w kierunku eliminacji dyskryminacji płacowej oraz zwiększenia transparentności na rynku pracy.
Współczesny rynek pracy charakteryzuje się coraz większą elastycznością i różnorodnością modeli zatrudnienia. Z jednej strony takie podejście pozwala na większą swobodę. Z drugiej jednak rodzi liczne wyzwania związane z ochroną know-how, własności intelektualnej i tajemnicy przedsiębiorstwa.
Rynek pracy po raz kolejny przechodzi istotną transformację. Jeśli ostatnie lata czegokolwiek nauczyły liderów HR, to tego, że stabilność jest tylko iluzją.
Restrukturyzacja zatrudnienia jest często konieczna, aby dostosować organizację do zmieniających się warunków rynkowych, zwiększyć efektywność operacyjną i zoptymalizować koszty.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas