Na dłuższą metę to poważny problem, obnażający brak konkurencyjności polskiego rolnictwa w niektórych sektorach. Jeśli chodzi o zboże, nie jesteśmy w stanie konkurować z Ukrainą i powinniśmy się na to przygotować. Na pewno nie zakazami, bo te zakazy nie będą obowiązywały długo, Polska będzie musiała się z nich wycofać. Te różne oskarżenia pod adresem KE są nieuprawnione, ponieważ fakty mówią zupełnie coś innego i widzimy, że nawet Rumunia czy Bułgaria te fakty uznały.
Minister rolnictwa Robert Telus oskarżył w piątek KE o działanie na szkodę Polski, przyfrontowej „piątki”, a nawet całej UE. Jednak jego słowa były nieco sprzeczne z faktami, Rumunia i Bułgaria już zdecydowały, że nie będą walczyć o zakaz. Podczas ostatnich wyborów w 2019 r. na PiS głosowało 67 proc. rolników oraz 54 proc. mieszkańców wsi, stąd tak wielkie znaczenie dziś ta partia przykłada do przekonania rolników, że działają na ich korzyść. Jaka jest konkurencyjność polskiego rolnictwa wobec ukraińskiego?
Polskie rolnictwo nie jest konkurencyjne wobec ukraińskiego w produkcji zboża i roślin oleistych, ale Polska jest bardzo konkurencyjna w produktach mleczarskich, eksportujemy ich dużo do Ukrainy, podobnie jak produktów przetworzonych, nawet makaronów. Natomiast jeśli chodzi o zboże, ze względu na areał upraw i czarnoziemy Ukrainy, tu sytuacja jest trudniejsza. Konkurencyjność Polski należałoby podnieść i można to zrobić, ale rząd tego nie czyni, woli grać na emocjach rolników.
Aby konkurować z rolnictwem ukraińskim, należałoby tak naprawdę wzmacniać rolnictwo towarowe. Zobaczmy jednak, co się dzieje w polskiej polityce rolnej. Plan strategiczny, który rząd polski przygotował, przesuwa środki od dużych gospodarstw do tych najmniejszych, socjalnych. W takiej sytuacji rolnicy będą faktycznie mieli coraz większe trudności, by zachować konkurencyjność. Cały świat rolniczy w Europie idzie w kierunku cyfryzacji i zielonej transformacji. Wykorzystuje do tego nie tylko politykę rolną, ale też krajowe programy odbudowy, a Polska nie korzysta z tego programu.
Kolejnym wielkim lękiem polskiego rolnictwa jest członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej. W orędziu o stanie UE Ursula von der Leyen powiedziała jasno, że miejsce Ukrainy jest w Unii. Jeśli jednak chodzi o rolnictwo, Europa się boi, bo w Ukrainie są ogromne gospodarstwa, największe są wielkości Luksemburga. Jak pogodzić wejście Ukrainy z dopłatami unijnymi dla rolników?
Promotorami członkostwa Ukrainy w UE są zarówno polski prezydent, jak i premier, mówili o tym dużo wcześniej, przed orędziem przewodniczącej KE. To leży w globalnym interesie wszystkich. Natomiast faktycznie wyzwaniem jest zintegrowanie rolnictwa ukraińskiego w polityce rolnej. Takim samym problemem niektórzy określali zintegrowanie rolnictwa Polski, Czech czy Słowacji, gdzie są obecnie największe gospodarstwa w UE. Myślę, że to się na pewno uda, są prowadzone analizy i dyskusje, choć nie ma ten temat rozmów w Polsce.