Kraj za drogi dla przedsiębiorców

1400 miejsc pracy traci dziennie niemiecka gospodarka - szacuje niemiecka izba handlowa DIHK (Deustcher Industrie- und Handelskammer).

Publikacja: 21.04.2004 09:59

Agresywna polityka fiskalna koalicji rządzącej SPD-Zieloni doprowadziła w Niemczech do sytuacji, w której największa gospodarka Europy stała się kompletnie nieopłacalna zarówno dla firm, jak i samodzielnych przedsiębiorców. Podatki i koszty pracy są za wysokie, jest za dużo biurokracji, a na dodatek rząd ciągle wprowadza nowe obciążenia dla firm. Od marca 2003 r. ubyło prawie 500 tys. miejsc pracy. Powodem takiego stanu rzeczy są oszczędności w firmach, zwolnienia, bankructwa oraz ucieczka przedsiębiorstw za granicę. Jak twierdzi z kolei szef DIKH Georg Braun, coraz gorsza sytuacja wśród rodzimych przedsiębiorstw to głównie efekt ciągłych zmian w prawie. Chaos ustawodawczy oraz zbytnie obciążenie fiskalne firm wymuszają na nich ucieczkę, głównie na Wschód.

Kłody pod nogi

Po tym, jak ostatnio rząd nałożył na firmy tzw. podatek ekologiczny, a na zwykłych obywateli obowiązek płacenia kaucji za metalowe puszki po napojach, teraz koalicjanci postanowili o wprowadzeniu kolejnych obciążeń. Chodzi o certyfikaty emisji dwutlenku węgla oraz tzw. Ausbildungplatzumlage, kolejnego podatku dla pracodawców.

W pierwszym przypadku cena certyfikatów wykupywanych przez firmy produkcyjne, które emitują więcej dwutlenku węgla niż w latach 2000-2002, mają w najbliższym okresie drastycznie wzrosnąć. Już teraz wiele osób obawia się odpływu tego typu firm za granicę, szczególnie z regionu Północnej Nadrenii-Westfalii, gdzie znajduje się 40% niemieckich przedsiębiorstw emitujących dwutlenek węgla.

Ausbildungsplatzumlage to z kolei podatek, który będą musieli płacić pracodawcy, którzy wśród swojej załogi nie będą zatrudniać co najmniej 7% uczniów. Wiele firm może nie być w stanie tego zrobić, chociażby ze względu na brak chętnych. Szacuje się, że z tego tylko powodu w najbliższych latach z niemieckich przedsiębiorstw odpłynie aż 2,7 mld euro.

Spółki oddają połowę

Według niemieckiego ministra finansów, Hansa Eichela, w rezultacie wprowadzanej właśnie reformy podatkowej, od 2005 r. łączne obciążenia przedsiębiorstw mogą sięgnąć "zaledwie" 52,24% przychodów. W tym samym czasie, chociażby wśród przyszłych członków Unii Europejskiej, jest to z reguły w granicach 30-40%, a czasami mniej.

Ponadto koszty pracy są w Niemczech nawet do 40 % wyższe niż w Europie Środkowo-wschodniej. Wiąże się to m.in. z najwyższymi w Europie obciążeniami socjalnymi, które ostatnio się jeszcze zwiększają m.in. poprzez powstawanie spółdzielni zawodowych czy płatne urlopy szkoleniowe. Sytuację pogarsza także znacząco krótki tydzień pracy. W Niemczech pracuje się ustawowo 35 godzin tygodniowo, podczas gdy nawet w zamożnej Szwajcarii tydzień roboczy to 40 godzin.

Czy grozi eksodus firm?

W efekcie tych wszystkich czynników coraz więcej przedsiębiorstw zlokalizowanych dotychczas w Niemczech przenosi swoją działalność na Wschód. Co ciekawe, jako ulubione ostatnio miejsce docelowe nie służą już najczęściej kraje przystępujące w maju br. do Unii Europejskiej, lecz np. Rumunia, Bułgaria czy nawet Chiny. Tam bowiem niemieccy przedsiębiorcy najwięcej oszczędzają. Przyszli członkowie Unii także są jednak o wiele bardziej atrakcyjni pod względem kosztów i podatków, niż gospodarka niemiecka.

Przykładowo, Siemens już przesunął część produkcji do Europy Środkowowschodniej, a aktualnie myśli o kolejnych przenosinach do Węgier. Ostatnio na zmianę miejsca produkcji zdecydował się także producent maszyn przemysłowych Pfaff.

Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski