Wiesław Rozłucki: Lepiej mieć mniej obowiązków niż więcej. Ciągłe kwotowanie oznacza również większe koszty i odkrywanie się przed konkurencją. Poza tym, jeśli informacja nie jest dostępna całemu rynkowi w tym samym czasie, istnieje cale pole do robienia świetnych interesów, ale, niestety, również do nadużyć. Rola nadzoru nad rynkiem będzie tutaj kluczowa. Nowy system to zatem znaczny wzrost znaczenia efektywnego nadzoru.
Parkiet: Inwestor nie będzie miał pewności, że jego zlecenie było zrealizowane po najlepszej cenie?
Wiesław Rozłucki: Zgodnie z propozycjami Unii Europejskiej, powinny zostać wdrożone w firmach inwestycyjnych odpowiednie procedury, zapewniające, że zasada taka będzie przestrzegana. Mają być też procedury zapewniające możliwość zweryfikowania przez klienta, że firma inwestycyjna faktycznie zrealizowała zlecenie w najlepszy dla klienta sposób. Rozwiązania takie muszą zostać wdrożone także w Polsce. Ochrona interesów inwestora jest bowiem kwestią kluczową, warunkiem koniecznym zaufania do rynku. Jest to też jedna z podstawowych zasad, na których opiera się MIFID (Markets in Financial Instruments Directive). Należy też zwrócić uwagę, że banki inwestycyjne, w przeciwieństwie do giełd, mogą być w naturalnym konflikcie interesów z klientem. Z jednej strony powinny mu zapewnić najlepszą cenę, z drugiej muszą zarobić jak najwięcej pieniędzy. Jeśli zatem kupują od inwestora lub mu sprzedają, będą dążyły do uzyskania najlepszej ceny, ale muszą pogodzić te sprzeczne interesy, a to zapewne będzie trudne i może prowadzić do nadużyć. Mogą się też rodzić pokusy manipulowania rynkiem w celu dopasowania spreadu rynkowego do własnych potrzeb. Giełda tymczasem jest pod tym względem neutralna. Dla niej cena transakcji nie jest priorytetem.
Dyrektywa unijna zapewnia wielość miejsc obrotu. To jest bezdyskusyjne i nie ma sensu zastanawiać się, czy to dobrze, czy źle. Nie została jednak wprowadzona, by zwiększyć dochody banków inwestycyjnych, tylko po to, by rynek był bardziej efektywny, a interes inwestora odpowiednio chroniony. Podkreślam - interes inwestora musi być chroniony.
Parkiet: Czyli, według Pana, transakcje bezpośrednie, które przewidują nowe przepisy, nie są dobrym pomysłem...
Wiesław Rozłucki: W wypadku dużych transakcji pakietowych na mało płynnych papierach, transakcje wewnętrzne mają swoje uzasadnienie. Inaczej jednak wygląda sprawa w odniesieniu do typowych transakcji sesyjnych. Wiele zależeć będzie od modelu rynku, jaki się ukształtuje. Dotychczasowy zapewniał transparency (transparentność - przyp. red.) i best execution (transakcja po najlepszej cenie - przyp. red.). Koncentrował oczywiście obrót w jednym miejscu, ale przy zachowaniu wspomnianych standardów. Inwestorzy mieli i mają do niego zaufanie, a to podstawa w finansach. Jeśli nie zapewnione zostaną odpowiednie mechanizmy ochrony inwestora i przejrzystości rynku, to powstanie rynek, gdzie centralna platforma, czyli giełda będzie tylko marginesem obrotu, gdzie o dużych transakcjach będzie wiedziało niewiele osób, straci zaufanie większości uczestników. Nie zapewni prawdziwej best execution i transparency. Wykreuje wąską grupę ,,dobrze wiedzących'' czy ,,najlepiej poinformowanych''. Taki rynek będzie zaprzeczeniem intencji europejskiego ustawodawcy, który chce, jak już mówiłem, chronić inwestorów. Nie dyskutuję z propozycją wielu miejsc obrotu. Oczekuje się jednak równego dostępu do informacji wszystkich uczestników - w tym samym czasie i tej samej jakości. Jeśli zorganizujemy to tak, że wokół dużego i mocnego rynku centralnego powstaną inne miejsca obrotu, ale rynek ten pozostanie dla nich benchmarkiem, myślę, że interes wszystkich będzie chroniony.