Już czas, by spółki przestały ograniczać się do minimum

Ze Zbigniewem Mrowcem, byłym wiceprzewodniczącym Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, obecnie partnerem w kancelarii Dewey Ballantine, rozmawia Lidia Zakrzewska

Publikacja: 24.11.2005 08:01

Z 21 jeden spółek, które testował PARKIET, tylko sześć zachowało standardy komunikacji. Pozostałe zignorowały akcjonariusza. Tymczasem w tle słychać chór środowiska rynku kapitałowego o ogromnej roli relacji inwestorskich. Może IR jest niepotrzebny? Może wąskie grono ludzi zbyt mocno przywiązało się do kopiowania wzorów z rozwiniętych rynków i nie zastanawia się, czy są do czegoś potrzebne, czy nie?

Nie jestem zaskoczony wynikiem testu PARKIETU. Nie jest tajemnicą, że wiele spółek nie docenia IR, nie widzi potrzeby ani funkcji IR. A relacje inwestorskie, rozumiane jako wewnętrzna funkcja w firmie i wyspecjalizowane usługi zewnętrzne, to kwestia mediacji, pośrednictwa, wzajemnego zrozumienia inwestora i spółki.

Jesteśmy dużym rynkiem, który oferuje sporo możliwości inwestycyjnych. Spółki, które nie będą się właściwie komunikować z inwestorami, będą przeceniane w dół. Wiem, że do tej pory, przy spadającym rynku, powodowanym ogólnymi czynnikami makroekonomicznymi, nikt nie wiązał swojej jeszcze głębszej przeceny z innymi przyczynami, które leżą po stronie spółki. Myślenie było takie: rośnie - też urośniemy, spada - też będziemy spadać. Ale dlaczego spadamy mocniej niż rynek bądź rośniemy wolniej lub wcale, kiedy prawie cała giełda pnie się ostro w górę? Odpowiedzi mogły być różne, ale większość nie wiązała tych faktów ze złą komunikacją. Tymczasem właśnie fatalny IR często odpowiadał za wyprzedaż papierów, za głęboką przecenę.

Ale spółki wybierają się na giełdę po pieniądze. Z trudem zgadzają się, bo nie mają wyboru, na obowiązkowe komunikaty, raportowanie. Nie chcą akceptować niczego więcej. Nie bez przyczyny traktują drobnych akcjonariuszy, jak prostych dostarczycieli kapitału.

Tu są dwa czynniki. Pierwszy: dopiero zaczyna się poszerzać spectrum inwestycji. Być może selekcja inwestycji z czasem doprowadzi do tego, że ci, którzy pozyskują kapitał, zrozumieją, że ich dalsze powodzenie będzie zależeć od relacji z rynkiem. Drugi: wielkość i dynamika wzrostu rynku z ostatnich lat (mieliśmy kilkuletni okres stagnacji) to czas, który zaburzył percepcje w spółkach. Każda firma ma potrzeby kapitałowe występujące w cyklach. Te, które po raz drugi będą chciały ,,ściągnąć?? kapitał, a inwestorzy będą mieli wybór, przekonają się na własnej skórze, jak ważna jest kwestia relacji z rynkiem. Postrzeganie, wycena spółki zależą właśnie od relacji. Jeśli ktoś przerobił fiasko emisji, pewnie się zastanowi, czy właściwie komunikował się z rynkiem, z inwestorami.

Zdaję sobie sprawę, że nie może Pan podać przykładu spółki, która właśnie z powodu fatalnej komunikacji z rynkiem nie uplasowała emisji bądź gwałtownie zaczął spadać kurs jej akcji. Czy nie byłoby jednak dobrze, by takie sprawy nagłaśniać? Może dzięki temu to, co jest standardem na rozwiniętych rynkach, zacznie w końcu i u nas funkcjonować prawidłowo?

Przez długi czas KPWiG była postrzegana jako totalny sterujący. I to jest dobre w momencie tworzenia rynku - ktoś musi być liderem. Natomiast jeśli chcemy być rynkiem dużym, dojrzałym, nie możemy funkcjonować bez podziału ról. Najwyższy czas, by spółki przestały ograniczać się do absolutnego minimum, wyznaczonego przez przepisy. Powinny popatrzeć na dojrzałe rynki - jak tam realizuje się kontakty między inwestorami a zarządem. Być może dzieje się tak, że spółki niedostatecznie odczuły na własnej skórze kłopoty z pozyskaniem kapitału z emisji i nie dostrzegają zmieniających się realiów. W pewnej bliskiej perspektywie osiągniemy równowagę miedzy podażą a popytem. Wtedy będzie to temat z kilkoma czerwonymi wykrzyknikami. I po stronie inwestorów szukających miejsca do ulokowania pieniędzy, i po stronie tych, którzy będą chcieli pieniądze zebrać. Wtedy nie wystarczy stwierdzenie: "przecież raportuję, bo powinienem". Trzeba przedstawić siebie, swoją historię, uzupełnić raportowanie, zaprezentować spółkę inwestorom tak, by zrozumieli, co się kryje za raportami. Inwestorzy powinni rozumieć te historie czy strategie A czy nie jest tak, że spółki nie rozumieją istoty relacji inwestorskich? Spółka myśli: "to normalne działania marketingowe, promocyjne", a inwestor myśli sobie: " eeee, zwykłe ściemnianie???

Pewnie tak. Dlatego obie strony powinny nauczyć się korzystać z pewnego mechanizmu. Pamiętam, w latach 90. organizowano imprezy, konkursy, gdzie promowano IR. Funkcjonują więc na rynku firmy zajmujące się IR, jest gdzieś jakiś początek. Trudno postawić tezę, że IR jest niedostępny na rynku.

Oczywiście, ale mówimy o kwestii jakości.

Być może jakości, ale na pewno zrozumienia potrzeby korzystania z takiego instrumentu. Można oczywiście podejmować działania edukacyjne, by inwestor i spółka przemyśleli korzyści, jakie płyną z prawidłowego funkcjonowania IR.

Życie nauczyło mnie jednego - jeśli czegoś nie potrzebuję, nie korzystam. Jeśli życie zmusi mnie do nauki, potrafię sama znaleźć materiały, źródła informacji etc. Widać życie jeszcze ani u inwestorów, ani w spółkach nie wytworzyło potrzeby edukacji.

Rynek kapitałowy to też pewna kultura, filozofia działania. Firma, wchodząc nań, coś tam musi. Musi raportować, informować. Ale rynek kapitałowy daje jej też możliwość konkurowania z innymi na obszarach poza stricte ekonomicznych. Prezentacja etyki w biznesie, podejścia do biznesu przekłada się w końcu na wynik, ale ta kultura czy filozofia nie jest ilustrowana twardymi danymi liczbowymi. Rynek kapitałowy to przecież porównanie nie tylko cyfr, ale organizacji biznesu, jego modelu, filozofii. Trzeba mieć mechanizm sprzedania tego wszystkiego!

Dobrze funkcjonujący IR w spółce pokazuje, że firma jest świadoma siebie. Nie tylko wie, czym jest, ale potrafi to przekazać. Żeby osiągnąć taki poziom, trzeba przekroczyć barierę patrzenia na obowiązki informacyjne. Jeżeli spółki publiczne zrozumieją, że działanie na rynku kapitałowym to również pewna filozofia, nie tylko sprzedanie się przez pryzmat cyfr, wtedy będą inaczej spoglądać na obowiązki informacyjne.

Spółki pamiętają o IR wówczas, kiedy jest dobrze. Kiedy jest źle, chowają głowę w piasek, uciekają przed inwestorami. Nie powinno być na odwrót?

Powinno, ale nie do końca. IR jest potrzebny w każdej sytuacji. Trzeba też rozdzielić obowiązki raportowania od relacji inwestorskich, by nie tworzyć szumu informacyjnego. Jest miejsce na konkretne stwierdzenie faktów, ocenę rzeczywistości i miejsce na inną komunikację, prezentującą nie tyle rzeczywistość, ale pomysły.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego