Pochodne częściej drogą do lepszych wyników niż rynek niepubliczny

Najczęściej wybieraną przez zarządzających drogą do osiągania ponadprzeciętnych zysków są – poza selekcją spółek – instrumenty pochodne. Rzadziej okazji szukają na rynku niepublicznym, szczególnie akcji. Śladowe zainteresowanie wyrażają jednostkami innych funduszy

Publikacja: 10.11.2010 14:30

Większość zarządzających funduszami inwestycyjnymi wciąż omija rynek niepubliczny szerokim łukiem. Jeśli już, to chętniej inwestują w obligacje emitowane przez spółki nienotowane na giełdzie niż w ich akcje. Coraz mniej popularne są też inwestycje w jednostki konkurencyjnych funduszy. Z kolei na znaczeniu wśród zarządzających zyskują instrumenty pochodne.

[srodtytul]Niepopularne akcje niepubliczne[/srodtytul]

– Nie inwestujemy w akcje spółek niedopuszczonych do publicznego obrotu – jednoznacznie deklaruje Remigiusz Nawrat, dyrektor zarządzający w pionie zarządzania aktywami PKO TFI. Od przedstawicieli większości TFI usłyszeliśmy podobne odpowiedzi.

– W naszych funduszach otwartych i w Allianz Platinium FIZ (fundusz typu absolute return – red.) bezpośrednio praktycznie nie inwestujemy w akcje spółek niepublicznych. Mamy fundusz aktywów niepublicznych i tam koncentrujemy tego typu inwestycje, choć ich skala jest niewielka – mówi z kolei Marek Mikuć, wiceprezes Allianz TFI. – Ale kupujemy tylko akcje spółek, których upublicznienie jest bardzo prawdopodobne – zaznacza. Dodaje, że najlepszą inwestycją był zakup akcji PZU przed debiutem giełdowym.

W bardzo ograniczonym zakresie w taki sposób inwestuje też Quercus TFI. – Dotychczas nasz FIZ zainwestował w dwa tego typu projekty: Idea TFI oraz Navigator Capital. W obu przypadkach mamy do czynienia z transakcjami typu pre-IPO – opowiada Sebastian Buczek, prezes tego towarzystwa.

– Statuty naszych funduszy umożliwiają – we wskazanym zakresie – na inwestowanie w spółki niepubliczne, na przykład takie, w przypadku których planowane jest notowanie na NewConnect. Zdarza nam się z tych możliwości korzystać – mówi Jarosław Lis, zarządzający funduszami w Union Investment TFI.

Dlaczego zarządzający raczej nie lubią akcji niepublicznych – choć przyznają, że potencjał zysku jest większy niż w przypadku wielu giełdowych firm? – Inwestycje tego typu mogą dać ponadprzeciętną stopę zwrotu. Wiąże się jednak z nimi ryzyko niskiej płynności oraz możliwość realizacji innego scenariusza zdarzeń w spółce, niż pierwotnie zamierzono – komentuje Sebastian Buczek. – Główne ograniczenia to niska płynność oraz problemy z wyceną ze względu na brak notowań – dodaje Marek Mikuć.

[srodtytul]Papiery korporacyjne przyciągają [/srodtytul]

O ile niska płynność charakteryzuje też większość obligacji korporacyjnych, o tyle w ich przypadku mniejsze są problemy choćby z wyceną papierów – zazwyczaj zarządzający stosują metodę efektywnej stopy procentowej, czyli, w uproszczeniu, stopniowo naliczają zyski z oprocentowania proporcjonalnie do czasu pozostałego do wykupu papieru (jednak niespodziewane wydarzenia dotyczące emitenta mogą spowodować drastyczny spadek wyceny z dnia na dzień). Dlatego po niepubliczne papiery dłużne sięgają chętniej niż po akcje tego typu.

– Inwestowanie części portfela w instrumenty korporacyjne umożliwia uzyskiwanie wyższych stóp zwrotu. Szczególnie w ostatnim roku rentowność papierów komercyjnych istotnie przewyższała dochodowość papierów skarbowych – mówi Grzegorz Łętocha, szef działu zarządzania w BPH TFI. – Trafny dobór obligacji jednej lub kilku spółek (zgodnie z ustawą o funduszach inwestycyjnych papiery jednej spółki nie mogą stanowić więcej niż 5 proc. aktywów funduszu otwartego – przyp. red.) może w znaczny sposób poprawić wynik całego portfela. To pozwala się pochwalić lepszymi stopami zwrotu niż podobne konkurencyjne fundusze, które inwestowały np. tylko w obligacje skarbowe – dodaje Sławomir Olszewski, dyrektora biura produktów inwestycyjnych Banku Pekao. Eksperci zapewniają jednak, że nie biorą na siebie nadmiernego ryzyka.

– Ryzyko zakupu papierów, których emitent mógłby się okazać niewypłacalny, ograniczane jest dużą dywersyfikacją emitentów oraz starannymi analizami. Jednym ze sposobów doboru emitentów są bezpośrednie spotkania z zarządami przedsiębiorstw, które uzupełniają wiedzę dostępną na rynku – mówi na przykład Mirosław Kuźmiński, dyrektor departamentu marketingu i sprzedaży w Millennium TFI.– W większym stopniu inwestujemy w papiery dłużne niż akcje spółek niepublicznych, chociaż tutaj wybieramy z kolei wyłącznie spółki o dobrej kondycji finansowej, np. Polkomtel – opowiada Marek Mikuć z Allianz TFI.

– Nasze fundusze inwestują w wybrane obligacje spółek niepublicznych po wcześniejszym szczegółowym przeanalizowaniu ich sprawozdań finansowych, perspektyw biznesowych oraz sytuacji płynnościowej w okresie życia obligacji – mówi też m.in. Remigiusz Nawrat z PKO TFI.

Jednak wpadki z papierami nieskarbowymi się zdarzają. Zarządzający z DWS TFI kupili, głównie do DWS Płynna Lokata Plus, tzw. obligacje strukturyzowane, których wycena zależała od oceny kondycji finansowej naszego regionu. Wiosną ubiegłego roku nie wiedzieli, jak je wycenić. W efekcie zawieszono wypłaty z funduszu na kilka dni, a po uwzględnieniu nowej wyceny jednostka straciła kilkanaście procent w mniej więcej tydzień. Straty jeszcze nie zostały odrobione, teraz 24-miesięczna stopa zwrotu wynosi -10 proc. Z kolei jednostka Skarbiec Gotówkowy także wiosną 2009 r. w jeden dzień straciła około 4 proc. na skutek konieczności przeceny obligacji wyemitowanych przez spółkę Reporter, która okazała się niewypłacalna.

Według sprawozdań finansowych z końca czerwca ubiegłego roku obligacje korporacyjne zajmowały w całkowitych aktywach funduszy pieniężnych 30,7 proc. Najwięcej, ponad połowę, w niektórych funduszach Amplico, Aviva, Idea i Union Investment. W funduszach obligacji krajowych papiery komercyjne wypełniały w połowie minionego roku średnio około 7,5 proc. portfela. Najwięcej w portfelach funduszy Millennium (około 45 proc.), Amplico (około 20 proc.) i Idea (około 25 proc.), przy czym w portfelu tego ostatniego zdecydowanie dominowały papiery zagranicznych przedsiębiorstw.

Naprawdę bezpiecznymi inwestycjami są w zasadzie jedynie fundusze odrębnej kategorii: rynku pieniężnego (inaczej gotówkowe), które inwestują wyłącznie w papiery skarbowe i trzymają je do wykupu. Istnieją tylko dwa takie produkty na naszym rynku: PKO Rynku Pieniężnego i SKOK Rynku Pieniężnego.

[srodtytul]Rośnie popularność pochodnych [/srodtytul]

Coraz silniej obecne w strategiach zarządzających funduszami inwestycyjnymi są instrumenty pochodne. Zarządzający korzystają z nich głównie w celu zabezpieczenia portfela przed spadkiem wartości. Niektórzy też używają ich do czystej spekulacji. Granica jest tu jednak dość płynna. Zazwyczaj mówi się, że pierwszemu działaniu odpowiada zajmowanie krótkich pozycji na rynku kontraktów terminowych, a drugiemu – długich. Przepisy prawa pozwalają wykorzystywać instrumenty w zasadzie jedynie w celu „sprawnego zarządzanie portfelem”.

Trudno przy tym jednoznacznie ocenić wpływ wykorzystywania instrumentów pochodnych na wyniki funduszy. Zbyt mała jest próba i zbyt krótki okres obserwacji, bo decydujących się na nie zarządzających można znaleźć raczej w stosunkowo młodych funduszach. Ci, którzy handlują na rynku terminowym, mówią, że przynosi to efekty. Ci, którzy tego nie robią, twierdzą, że to zbędna aktywność i dodatkowe ryzyko.

– Instrumenty pochodne wykorzystujemy aktywnie w niemal wszystkich funduszach zarówno w celu ograniczania ryzyka i zabezpieczania portfeli, jak i w celu sprawnego zarządzania. W funduszach otwartych głównie wykorzystujemy futures na WIG20. Natomiast w Allianz Platinium spektrum inwestycyjne jest znacznie szersze: od kontraktów terminowych na indeksy giełd zagranicznych poprzez instrumenty pochodne na surowce i towary po kontrakty na zagraniczne obligacje i kontrakty walutowe – opowiada Marek Mikuć. Nie widzi istotnych ograniczeń tego rynku. – Płynność i dostępność instrumentów pochodnych jest znakomita. Można byłoby sobie życzyć jedynie większej płynności na kontraktach na mWIG40 i na poszczególne akcje, gdyż w tej chwili tego rodzaju inwestycji nie stosujemy – mówi.

Zarządzający z PKO TFI korzystają przede wszystkim z futures na WIG20. – W ograniczonym zakresie wykorzystujemy też kontrakty na główne indeksy zagraniczne, zwłaszcza dla portfeli, których polityka inwestycyjna wiąże się posiadaniem istotnej ekspozycji w akcjach spółek zagranicznych – mówi Remigiusz Nawrat. Zaznacza, że celem stosowania tych instrumentów jest ograniczanie ryzyka inwestycyjnego w sytuacji zmiany oceny krótko- i średniookresowych perspektyw rynku. – Kontrakty terminowe pozwalają na szybkie dostosowanie alokacji funduszy do pożądanych poziomów. Ponadto utrzymywanie pozycji w kontraktach terminowych pozwala na sprawne zarządzanie płynnością portfeli, a także na osiąganie zysków z transakcji arbitrażowych – przekonuje.

Instrumenty pochodne w PKO TFI są również często wykorzystywane do zabezpieczenia przed ryzykiem zmian kursu walutowego. Poza ograniczoną płynnością kontraktów terminowych na mWIG40 i na poszczególne akcje wśród wad rynku pochodnych niektórzy zarządzający wskazują jeszcze na wysokie koszty. – Ich obniżenie mogłoby pozwolić na rozwój rynku, zwiększenie płynności i poprawienie spreadu pomiędzy ofertami kupna i sprzedaży – zwraca uwagę na przykład Jarosław Lis.

Mniej inwestycji w obce fundusze Równocześnie zarządzający coraz mniej inwestują w jednostki funduszy konkurencyjnych towarzystw. Na koniec grudnia 2009 r. jednostki funduszy krajowych TFI stanowiły niespełna 1 proc. wartości aktywów wszystkich funduszy. A część z tego to inwestycje w fundusze w ramach tego samego towarzystwa. Inwestycje w inne fundusze stanowiły największy odsetek aktywów, 2,8 proc., w połowie 2008 r., czyli w czasie kryzysu – wynika z danych zgromadzonych przez firmę Analizy Online. W połowie 2009 r. było to 0,8 proc., czyli niewiele mniej niż pół roku później (ostatnie dostępne dane).

W Europie sytuacja jest podobna. W tzw. funduszach funduszy jest zgromadzonych ok. 1 proc. aktywów. Jak wskazują analitycy, taka konstrukcja jest o wiele bardziej rozpowszechniona w funduszach hedgingowych i private equity, których wyniki mogą się od siebie znacznie bardziej różnić niż w przypadku tradycyjnych funduszy inwestycyjnych. W tych pierwszych podmiotach kluczowa jest rola zarządzających i to, w jakim stopniu biją indeksy rynkowe. Umiejętność znalezienia gwiazd zarządzania i zbudowania z ich podmiotów funduszu funduszy ma szanse przynieść ponadprzeciętne efekty.Tego typu produkty od przyszłego roku oferować ma na naszym rynku firma Analizy Online Asset Management.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego