Wczorajsza reakcja GPW na ostatni ?zjazd? indeksów amerykańskich była podobnie niemrawa, jak jej piątkowa odpowiedź na silne odbicie Nasdaqa i DJ w czwartek. To dowód pewnej dezorientacji, wyczekiwania i ostrożności krajowego kapitału. Natomiast dowodem powagi sytuacji jest pozostawanie w gronie liderów obecnej tendencji spółek o największej kapitalizacji. Ostatnie sesje charakteryzowały się jakby silniejszym uzależnieniem rynku od wahań kursu Elektrimu, który z przyczyn pozostających wciąż w sferze spekulacji stanowił główną siłę napędową trwającej dekoniunktury. Poniedziałkowa próba ?odrodzenia? tego waloru jest poważną przesłanką silniejszego odreagowania wrześniowej przeceny. Jednak jej graniczący z dramatem przebieg, a co za tym idzie skutek, ostrzegają przed zbytnim optymizmem co do krótkoterminowej kondycji GPW. Bezpieczniej jest przyjąć założenie, że nie dokonał się jeszcze w pełni proces dyskontowania kilku negatywnych czynników okołorynkowych. Chodzi głównie o polityczne zamieszanie w tygodniu przedwyborczym, wysokie prawdopodobieństwo korekty przyszłorocznego deficytu budżetowego, co, niestety, nie skróci perspektywy obniżki stóp procentowych, a w końcu o wciąż aktualny temat podaży akcji pracowniczych TP SA. Jeżeli do tego dodać problem ostatnio dużej zmienności indeksów w USA, to stosunek ryzyka do przewidywanych zysków z inwestycji krótkoterminowych na GPW wydaje się wciąż trudny do zaakceptowania dla przeciętnego inwestora.