Strategia bezpośredniego celu inflacyjnego w polityce pieniężnej oznacza kształtowanie stóp procentowych pod oczekiwania inflacyjne. Dlatego właśnie nieodmiennie łączy się z koniecznością patrzenia naprzód (forward looking), a nie do tyłu (backward looking). Zmieniając już teraz nastawienie w polityce monetarnej z restrykcyjnego na neutralne, RPP uznała najwyraźniej, że ścieżka dezinflacji nie jest zagrożona. Taka zmiana oznacza więc, że władza monetarna nie widzi istotnych zagrożeń dla osiągnięcia celu inflacyjnego ani po stronie popytowej, ani ze strony ewentualnych szoków podażowych. Innymi słowy ? rada, która dotąd uzasadniała swe restrykcyjne nastawienie tymi właśnie czynnikami, stwierdza: żadnej istotnej krzywdy nie wyrządzą nam ropa naftowa z żywnością, a popyt krajowy jest całkowicie pod kontrolą.Trudno z tymi argumentami polemizować. Gdyby szoki podażowe były przewidywalne, to by ich nie było. Popyt krajowy jest rzeczywiście tak niski, że nie odbuduje go przecież wypłata rekompensat czy odszkodowań wojennych.Czy są wobec tego jakieś inne, dające się przewidzieć okoliczności, które mogłyby zakłócić ścieżkę dezinflacji w pierwszych miesiącach przyszłego roku? Odpowiedź nie jest trudna. Tak ? są. Tkwią one ponownie po stronie czynników niemonetarnych. Inflacja w pierwszych 3?4 miesiącach przyszłego roku będzie indukowana przez rząd.Najważniejsze ? dyscyplina fiskalna w pierwszym kwartale każdego roku jest zawsze niska, co oznacza niewspółmiernie wysoki stopień zaawansowania deficytu. Po drugie ? czekają nas dość znaczne i skumulowane podwyżki podatków pośrednich i akcyzy. Po trzecie ? wzrosną, i to istotnie, ceny regulowane (gaz, energia). W sumie może to oznaczać falowanie wskaźnika CPI w pierwszych kilku miesiącach, nawet bez szoków podażowych i przy kontrolowanym popycie krajowym. Oznacza to, że nawet osiągnięcie górnego przedziału celu inflacyjnego w styczniu czy lutym (co będzie tym łatwiejsze wobec wysokiej bazy z ubiegłego roku) wcale nie gwarantuje pozostania w tym przedziale w kolejnych miesiącach.A inflacja bazowa, która pokazuje trend? Cóż, od kilku miesięcy jedyny wiarygodny z dotychczas stosowanych przez Radę wskaźników, średnia trymowana, pokazuje utrzymywanie się trendu na stałym poziomie, co jest umiarkowaną rekomendacją dla szybkiej obniżki stóp.Tyle że ? niestety ? zmiana nastawienia na neutralne już teraz musi oznaczać przyspieszenie terminu redukcji stóp oraz ich głębsze obcięcie. Czas, jaki powinien upłynąć między przyjęciem neutralnego nastawienia a redukcją stóp powinien być jak najkrótszy. Chodzi o to, by w miarę szybko przerwać spekulacyjną grę kapitału zagranicznego na redukcję stóp. Przy neutralnym nastawieniu spada ryzyko stopy procentowej, a to powoduje napływ kapitału, który stara się wykorzystać wysoki dysparytet, zanim stanie się on nieco niższy. Innymi słowy ? im dłużej będzie trwać neutralne nastawienie, tym większa będzie presja aprecjacyjna. Aprecjacja wspomoże dezinflację, ale zaszkodzi nierównowadze zewnętrznej. Logicznie, aby uniknąć ryzyka ponownego narastania deficytu na rachunku bieżącym, trzeba będzie szybko ciąć stopy. Nawet jeśli zagrożenie dla inflacji ze strony polityki fiskalnej nie będzie do końca rozpoznane.Zmiana nastawienia sprawi, że rynek dorzuci 20?30 pkt. bazowych do tych 150, jakie zostały już zdyskontowane na poczet redukcji stóp w pierwszym kwartale. A to z kolei wymusi redukcję stóp głębszą, niż można by wcześniej oczekiwać. Bo jeśli o stopy procentowe idzie, to rynek jest forward looking, a Rada ? backward looking.Jakie więc konsekwencje będzie mieć tak wczesna zmiana nastawienia w polityce monetarnej? Trzeba będzie ciąć szybciej i głębiej. Widocznie ugruntowanie takiego przekonania już teraz do czegoś Radzie Polityki Pieniężnej było potrzebne. Ciekawe, do czego?

Janusz JANKOWIAK