Zgodnie z oczekiwaniami, nowy rok rozpoczęliśmy bardzo mocno. Pierwszych transakcji we wtorek dokonywano po mniej więcej 4,11 zł za dolara, ale już kilkadziesiąt minut potem osiągnęliśmy 4,08 zł. Później nastąpiło lekkie odreagowanie i do późnego popołudnia byliśmy w okolicach 4,09 zł.

Wzrost wartości złotego wobec USD wynikał głównie z zachowania rynku eurodolara. Poza tym inwestorzy oczekiwali dobrych danych o listopadowym rachunku obrotów bieżących. Kupowali więc obligacje skarbowe, co wywołało zwiększony popyt na złote.O 16.00 okazało się, że deficyt obrotów bieżących przekroczył najśmielsze optymistyczne prognozy. 320 mln USD to o 450 mln USD lepiej niż średnia oczekiwań rynku. Oznacza to, że już teraz wskaźnik deficyt/PKB spadł poniżej 7% (około 6,8%). Polska waluta nie mogła nie zareagować na taką informację. W ciągu kilku minut wzmocniła się o 1,5 grosza, po raz drugi w ciągu dnia osiągając 4,08.Dziś nadal złoty może jeszcze bardziej się wzmocnić w odpowiedzi na dane o deficycie. Zresztą w najbliższym czasie nie należy się spodziewać nagłej utraty wartości. Inflacja powinna napad spadać, sytuacja na rachunku obrotów może się jeszcze poprawić (zupełnie realne jest osiągnięcie poziomu poniżej 6,3% ? 6,4% na koniec 2000 r.). Mało tego: uchwalenie budżetu na 2001 r., co może nastąpić pod koniec lutego, zapewni względną stabilizację polityczną na najbliższe miesiące.Na rynku eurodolara kontynuujemy trend ostatnich dni ub.r. ? wspólna waluta wciąż jest mocna. Już we wtorek rano doszło do dużych zmian. Z mniej więcej 0,94 euro za dolara w ciągu kilku godzin ?przenieśliśmy się? w okolice 0,946. Wprawdzie potem nastąpiła realizacja zysków i wróciliśmy na poziom piątkowego zamknięcia (0,9424), a nawet jeszcze niżej (0,939), ale koniec dnia znowu należał do euro. Ostatnich transakcji dokonywano po 0,9470.Inwestorzy rozpoczęli nowy rok od kupowania polskich papierów skarbowych. Ceny wzrosły przede wszystkim rano. Kupowano wszystkie obligacje. Poziom obrotów nie był jednak bardzo duży. Potem było stabilniej, ale w dalszym ciągu można było zauważyć przewagę popytu.Prawdziwy skok cen nastąpił po publikacji danych o rachunku obrotów bieżących. Przesunęliśmy się o pół figury praktycznie bez transakcji.Wciąż wysokie realne stopy procentowe stwarzają silna pokusę do wchodzenia w polski rynek. W dodatku nowy prezes NBP opowiedział się kilka tygodni temu za polityką silnej waluty. Inwestorzy zagraniczni mają więc nadzieję, że przynajmniej w najbliższym czasie nie dojdzie do znacznej dewaluacji. W ich pojęciu zmniejsza się zatem ryzyko kursowe. A do tego poprawia się deficyt obrotów bieżących, który jeszcze kilka miesięcy temu był jedną z głównych przeszkód dokonywania inwestycji w Polsce.