Faksem z Gdańska
Nie tak wyobrażaliśmy sobie jubileuszowy rok istnienia giełdy w Warszawie. Początek dziesiątego roku giełdowego upływa pod znakiem nudnawej stabilizacji na niskim poziomie. Nie jest to wprawdzie nastrój wielkiej niepewności z roku 1992 ani groza wiosennego krachu z 1994 roku, ale brakuje optymizmu po stronie inwestorów i zapału po stronie emitentów.
Cieniem kładzie się bilans poprzedniego roku, kiedy to rzadkością były debiuty nowych firm, natomiast rekordowa liczba spółek zniknęła z parkietu. Nie ma ofensywnych zapowiedzi ze strony Ministerstwa Skarbu Państwa ani gotowości firm prywatnych, by odbywać żmudną drogę po kapitał na rynek publiczny. 2000 sesja GPW, która miała stanowić wstęp do jubileuszowych uroczystości, okazała się sesją spadków. Wszystko to nie przesądza jeszcze trendów roku 2001 i wierzę, że kwietniowe obchody upłyną w lepszym nastroju ? podbudowanym przez ofensywną strategię zarządu giełdy.Niepokoi mniej jednak klimat, jaki wytworzył się wokół gry giełdowej, w związku z głośną sprawą ulg podatkowych przy sprzedaży akcji. Dodatkowy, niepotrzebny kłopot na dziesięciolecie. Niezawiniony przez kierownictwo giełdy i Komisję Papierów Wartościowych.Sprawę nagłośniono w momencie głosowania budżetu w Sejmie ? co stało się powodem przerwy w obradach i konsternacji w klubach poselskich. Chodzi o zwolnienie z podatku dochodu ze sprzedaży niepreferencyjnych akcji, nabytych w obrocie niepublicznym i trzymanych minimum trzy lata od dnia debiutu giełdowego. Ulga została przegłosowana w uchwalonej 18 listopada 2000 roku noweli ustawy o podatku dochodowym i rzeczywiście trudno ją uzasadnić jako zachętę do wprowadzania nowych firm na giełdę. Zamiast bronić tego niefortunnego zapisu należałoby wrócić ? już z myślą o roku 2002 ? do problemu ulgi szerzej adresowanej, a mianowicie do nabywców akcji niepublicznych emisji spółek, które zamierzają wejść na giełdę. W klimacie niepewności i spiskowych interpretacji Sejm ? na wszelki wypadek ? zlikwidował ulgę. Znaki zapytania pozostały, a nawet posmak afery.Jest to skutek odwrotny od pożądanego, gdyż polski rynek kapitałowy naprawdę potrzebuje bodźców rozwojowych. Czyli dobrego klimatu i poparcia tam, gdzie tworzy się prawo. Ja zaś wiem, jak łatwo nastrój podejrzliwości udziela się moim kolegom z ław sejmowych, zwłaszcza w Komisji Skarbu Państwa, Uwłaszczenia i Prywatyzacji. Łatwiej tu o komisje śledcze i przesłuchania (aktualnie na warsztacie jest PZU), aniżeli o zachęty dla przedsiębiorczości i szybszej prywatyzacji. Mam nadzieję, że niepotrzebna wpadka z ulgami podatkowymi nie zepsuje nam satysfakcji z odrodzenia przed dziesięciu laty rynku kapitałowego w Polsce... n