Posiadacze kredytów we frankach szwajcarskich cieszą się z niższych rat kredytowych, a banki w tym czasie? podnoszą spread walutowy.
W ciągu czterech lat kurs szwajcarskiej waluty, w której zakochali się polscy kredytobiorcy, spadł o jedną trzecią. Ktoś, kto tuż po wejściu do Unii Europejskiej pożyczył na mieszkanie 100 tysięcy franków, miał ponad 300 tysięcy złotych długu. Teraz, po kilku latach spłaty kredytu i spadku kursu szwajcarskiej waluty jego poziom zadłużenia to już niecałe 200 tysięcy złotych. To trochę tak, jakby jedna trzecia kredytu spłaciła się sama. Na skutek niższego kursu spadła też miesięczna rata płacona przez posiadaczy takich kredytów, bo ona też jest przeliczana po dużo niższym kursie. Jednak mimo że na rynku międzybankowym frank kosztuje około dwóch złotych, to klienci niektórych banków jeszcze długo będą czekać, zanim oni sami zaczną spłacać raty po tak atrakcyjnym kursie.
Wszystkiemu jest winny spread, czyli różnica między kursem kupna a kursem sprzedaży waluty. Różnica, na której zarabiają banki. To stały i od dawna znany element oferty kredytowej, i wydawałoby się, że można się do niego przyzwyczaić. W końcu od lat bank udziela nam kredytu po kursie, powiedzmy o 10 groszy niższym niż ten, po którym my go spłacamy. Z pozoru klientowi może wydawać się, że wszystko zostało po staremu. Tyle tylko, że kilka lat temu te 10 groszy to było trzy procent ceny waluty, a tym samym miesięcznej raty, a teraz to już pięć procent.
Zresztą taki poziom spreadu to jeszcze nic strasznego, bo na rynku można spotkać spready sięgające 7-8 proc. Porównując poziomy różnic kursowych z kilku ostatnich lat, widać, że wszystkie banki wyraźnie je podniosły. Kto jak kto, ale bankowcy potrafią liczyć. Utrzymując stały procentowy poziom spreadu, banki zmniejszałyby przychody z tych operacji, a tak wciąż dostają tyle samo groszy za zamianę jednego złotego na franka. Dla klienta efekt jest jednak taki, że zamiana jednej waluty na drugą staje się stosunkowo coraz droższa.
Dla instytucji finansowych rosnące spready to również sposób na "odbicie" sobie spadających marż. Banki w ostatnich latach zaciekle walcząc o klienta, obniżyły je dość mocno. Cztery lata temu na oprocentowanie kredytu we frankach szwajcarskich składała się stopa procentowa i marża na poziomie 3 punktów procentowych. Teraz spora część banków oferuje oprocentowanie zaledwie o 1 punkt procentowy wyższe niż stopa rynkowa.