W lutym 2008 r. zrezygnował z zasiadania w zarządzie. Następnie rozwiązał umowę o pracę za porozumieniem stron. Twierdzi, że spółka do dziś nie tylko nie wydała mu świadectwa pracy, ale też nie wypłaciła 270 tys. zł nagrody za wyniki finansowe oraz 600 tys. zł, na które składa się odprawa pieniężna wynikająca z umowy o pracę oraz odszkodowanie wynikające z umowy o zakazie konkurencji. – Na koniec 2010 r. zobowiązania PZU TFI wobec mnie sięgają z odsetkami 1,2 mln zł – twierdzi Jesiotr. – Wyrok oznacza, że sąd uznał moją umowę o pracę za ważną. Wygram więc także kolejny proces, o odzyskania należności – uważa Jesiotr.
PZU zwraca uwagę, że wyrok nie jest prawomocny. Wystąpiło o pisemne uzasadnienie orzeczenia sądu.
Z relacji Jesiotra wynika, że zarząd PZU TFI nie wypłacił mu pieniędzy, gdyż uważał, że prezes nie spełniał wymogów ustawy o funduszach inwestycyjnych (nie miał trzech lat doświadczenia w instytucjach finansowych), więc jego umowy ze spółką były nieważne. KNF nie zgłosiła sprzeciwu przy powołaniu Jesiotra na szefa PZUTFI. Nadzór mówi, że na podstawie dokumentów, które posiada, trudno udowodnić, że Jesiotr nie spełniał wymogów ustawy.
Znany specjalista prawa pracy, poproszony o komentarz do sprawy Jesiotra, mówi, że były szef TFI ma duże szanse na pieniądze, o które walczy. – Wyrok oznacza, że umowa o pracę została uznana za ważną. Jeśli był w niej zapis, że przy rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron odprawa się należy, to instytucja będzie musiała zapłacić – mówi.
Bardziej skomplikowana droga czeka Jesiotra do uzyskania nagrody. – Nie jest w polskim prawie rozstrzygnięte, czy uchwała rady nadzorczej, która określa warunki przyznawania nagród dla zarządu, ma moc wewnętrznego prawa pracy. Tym samym nie do końca wiadomo, czy pracownik może z niej wywodzić swoje prawa i obowiązki – wskazuje ekspert.