Futures: Świąteczna aktywność
Kto w tym tygodniu włącza komputer z myślą o śledzeniu notowań, nie powinien spodziewać się porywających akcji rynkowych. Nie wtedy, gdy pogoda za oknem jest wyśmienita, a w tygodniu są dwa dni wolnego. To nie czas na śmiałe akcje, których owocem miałyby być diametralne zmiany w układzie sił na rynku. To tydzień, na którym siły nie widać ani ze strony popytu, ani podaży.
O ile nasi gracze wydają się usprawiedliwieni długim weekendem z dwoma dniami przerwy, o tyle zachowanie rynków zachodnich już niekoniecznie. W szczególności rynek amerykański. Europa 1 maja świętuje, ale w Stanach przerwy nie mają. Czy to będzie utrzymywać napięcie na całym świecie? Wydaje się mało prawdopodobne, by podczas świętowania Europy amerykańscy inwestorzy mieli się za Europejczyków martwić kryzysem zadłużenia.
Poniedziałkowe notowania upłynęły przy spokojnych wahaniach cen. Tego spokoju nie zakłóciło pojawienie się danych makro. Wstępna wartość inflacji w strefie euro okazała się nieznacznie wyższa od prognoz. Rozczarowała dynamika dochodów amerykańskich gospodarstw domowych, ale na pocieszenie uczestnicy rynków otrzymali informację, że dynamika wydatków tych gospodarstw była zgodna z oczekiwaniami. Na te wieści nawet zareagowano kilkoma punktami wzrostu. Krótko przed końcem sesji pojawiła się wiadomość o tym, że aktywność przemysłu w rejonie Chicago była niższa od prognoz. Także i tym razem reakcja rynków była niewielka, choć w przypadków Zachodu przewaga podaży stała się bardziej wyraźna.
Ogólnie przebieg sesji potwierdza majówkowy charakter notowań. Taka obserwacja skłania do tego, by nie oczekiwać od rynku za wiele w tym tygodniu. Nie zapowiada się, by doszło do pokonania oporu na 2292 pkt. Przypomnę, że taka sytuacja oznaczałaby nie tylko wycofanie się z nastawienia negatywnego, ale jednocześnie skłoniła do przyjęcia nastawienia pozytywnego. Brak takiego sygnału, gdy na rynku nie widać aktywności, jest chyba lepszym rozwiązaniem, niż mało wiarygodna próba pokonana oporu przy śmiesznie małej aktywności uczestników rynku.
Budownictwo: Kiedy nadejdzie czas chciwości...
18 kwietniu 2007 r. Michel Platini na oczach milionów telewidzów wyciągnął z koperty kartkę z nazwą organizatora Euro 2012. Polskę i Ukrainę ogarnął szał radości, a inwestorzy zabrali się do zakupu akcji spółek, które miały zarobić krocie na tym sportowym wydarzeniu – w tym przedsiębiorstw budowlanych. Oczekiwania i emocje kazały kupować i tak już wystarczająco drogie akcje, z wycenami często przekraczającymi P/E 25, mimo że rynek był po kilkuletnim okresie silnego wzrostu koniunktury. Do historii przeszły raporty analityków wyceniające akcje PBG na blisko 400 zł.