Słowa Donalda Trumpa o tym, że USA chcą przejąć Kanał Panamski, mogły być traktowane jako żart, dziwactwo czy wręcz przejaw imperialnego szaleństwa tego polityka. O tym, że trzeba było je od początku traktować bardzo poważnie, przekonaliśmy się dopiero po wizycie w Panamie Marca Rubio, nowego amerykańskiego sekretarza stanu. Rubio, człowiek związany z głównym nurtem Partii Republikańskiej, ostrzegł władze Panamy, że Stanom Zjednoczonym nie podobają się silne chińskie wpływy w tym kraju i że USA mogą zareagować ostrzej, jeśli Pekin będzie miał wpływ na działanie strategicznego Kanału Panamskiego. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Panama ogłosiła, że nie przedłuży uczestnictwa w chińskiej infrastrukturalnej Inicjatywie Pasa i Szlaku (Nowym Jedwabnym Szlaku). Wcześniej, by przystąpić do tej inicjatywy i przyciągnąć inwestycje z ChRL, zerwała stosunki dyplomatyczne z Tajwanem. Panama zwolni też amerykańskie okręty wojenne z opłat za przepływ Kanałem. Być może też odbierze zarejestrowanej w Hongkongu spółce Hutchinson Ports kontrolę nad portami znajdującymi się na obu wejściach do kanału. Petycję w tej sprawie do Sądu Najwyższego złożyła już grupa prawników wskazująca, że Chińczycy nie płacą podatków i łamią warunki koncesji.
Strategiczna droga
Presja stworzona przez administrację Trumpa bardzo szybko przyniosła więc pozytywne efekty dla Waszyngtonu. Jak na razie Amerykanie sięgnęli po rozwiązanie pozwalające Panamie zachować twarz i kontrolę nad kanałem. Nietrudno sobie wyobrazić, że w przypadku wojny z Chinami USA szybko wysłałyby swoje wojska do zajęcia Kanału Panamskiego. Wszak to strategiczny obiekt, pozwalający na szybkie przerzucanie amerykańskiej floty wojennej z Atlantyku na Pacyfik. Z tego powodu w latach 1903–1999 USA dzierżawiły od Panamy kanał oraz pas ziemi wokół niego szeroki na około 16 km. (Mocno zmniejszony w 1979 r. na mocy układu USA z Panamą). Amerykanie byli też inicjatorami oraz wykonawcami budowy kanału. By dokonać tej inwestycji, zorganizowali nawet w 1903 r. oderwanie się Panamy od Kolumbii. Ewentualne zajęcie Kanału Panamskiego przez USA podczas wojny byłoby podobnym ruchem jak zajęcie przez Brytyjczyków Islandii w 1940 r. czy okupacja Grenlandii przez USA w latach 1941–1945. Zwłaszcza, że Panama nie posiada sił zbrojnych, które byłyby w stanie bronić kanału. Ma tylko policję i straż przybrzeżną dysponującą niewielką flotyllą małych jednostek patrolowych.
Przez liczący 82 km Kanał Panamski przepływa średnio 14 tys. statków rocznie, przewożących 511 mln ton ładunków. To trasa pierwszego wyboru dla 58 proc. kontenerowców płynących z Azji na wschodnie wybrzeże USA. W latach 2007–2016 rozbudowano kanał kosztem ponad 5 mld USD. Mimo to w ostatnich latach pojawiły się poważne problemy z jego przepustowością. Susze, potęgowane przez zjawisko klimatyczne El Nino, sprawiały, że spadał poziom wody w jeziorach zasilających śluzy kanału. O ile normalnie mogło tamtędy przepływać do 40 statków dziennie, o tyle w lutym 2024 r. obowiązywało ograniczenie przepływu do 18 statków dziennie. Przy obu wejściach do kanału tworzyły się długie kolejki jednostek czekających przez wiele dni na możliwość przebycia tej trasy. To przekładało się na wzrost kosztów transportu. O ile średnia opłata za przepłynięcie kanału wynosi 60 tys. USD, o tyle za ominięcie kolejki trzeba zapłacić ekstra, a cena pozwolenia rośnie zależnie od popytu. Jesienią 2023 r. sięgała nawet 2,4 mln USD. To tworzyło wrażenie, że Panama nie radzi sobie z utrzymywaniem kanału.
– Kanał Panamski jest jednym z z największych cudów świata. A oddaliśmy go nie Chinom, ale Panamie, która wszystko zrujnowała – narzekał prezydent Trump, twierdząc również, że Panama pobiera od amerykańskich statków „absurdalne” opłaty za przepływ.