Trzecia linia spółek notowanych na GPW otrząsnęła się z kurzu, jaki przedostał się do niej z głównego frontu warszawskiego parkietu. Stabilny sWIG80 świadczy o zdrowej hossie, która jak na razie nie stoi na glinianych nogach.
Porównując maluchy notowane nad Wisłą do swoich odpowiedników z Deutsche Börse czy Wall Street, okazuje się, że polskie spółki stanowią enklawę witalności. Russell 2000 Index, reprezentujący zawodników z USA, od covidowego dołka zyskał około 110 proc. W tym samym czasie sWIG80 ugrał około +200 proc.
Sytuacja mocno się zmieniła w grudniu ubiegłego roku. Wówczas przewaga graczy znad Wisły była niewielka. Jednakże z końcem roku amerykański parkiet znalazł się na rozdrożu. Podobną stopę zwrotu do Russell 2000, za ostatnie 20 kwartałów, ma sDAX, czyli indeks niemieckich spółek o małej kapitalizacji. Na chwilę obecną benchmark ten jest dwa razy słabszy od naszego sWIG80.
Czy to oznacza, że polskie spółki będą teraz pikować na południe? Jedna z rynkowych zasad mówi „Kupuj siłę, sprzedawaj słabość”. Przy obecnym kursie dolara zyski z GPW pęcznieją w portfelach zagranicznych inwestorów. Ich atrakcyjność nie spada, a na tle konkurencji wręcz rośnie. I może jeszcze bardziej zyskać wraz z odbiciem na światowych rynkach. Russell 2000 oraz sDAX są w strefie długoterminowego wsparcia. Oczywiście ryzyko przełamania i kontynuacji przeceny jest spore. Ale i szansa na zmianę trendu adekwatnie duża.