Rząd Trudeau ograniczał bowiem rozwój, m.in. za pomocą wyśrubowanych regulacji ekologicznych. Przyczyniło się to do odwołania w latach 2015–2020 naftowo-gazowych projektów infrastrukturalnych wartych łącznie co najmniej 175 mld USD. Odwołano m.in. budowę wartego 28 mld USD terminala LNG Aurora w Kolumbii Brytyjskiej, wartego 20,6 mld USD projektu wydobywczego w Albercie czy budowę rurociągu mającego łączyć roponośną prowincję Alberta z położonym na wschodzie Nowym Brunszwikiem, wartego 15,7 mld USD.
„Wiele projektów w Kanadzie musiało się mierzyć z większą liczbą ocen środowiskowych, których przeprowadzenie zabierało więcej czasów niż w podobnych jurysdykcjach. Czas realizacji kanadyjskich projektów wydobywczych jest znacząco dłuższy niż australijskich, a przyznawanie pozwoleń na budowę rurociągów jest w Kanadzie bardziej skomplikowane niż w USA” – wskazywali analitycy Instytutu C.D. Howe’a.
Czytaj więcej
Sondaże sugerują, że rządząca Partia Liberalna zostanie zmieciona w jesiennych wyborach, a nowym premierem zostanie przywódca konserwatystów Pierre Poilievre. Choć wskaźniki gospodarcze nie wydają się tragiczne, to jednak Kanadyjczycy narzekają na „kryzys”.
To przekładało się na dosyć powolne tempo wzrostu eksportu kanadyjskiej ropy. Ów eksport osiągnął swój szczyt w 2023 r. na poziomie 4 mln baryłek dziennie, podczas gdy w 2019 r. wynosił 3,8 mln baryłek dziennie. 97 proc. eksportu kanadyjskiej ropy trafia do USA, a próby zwiększania wywozu surowca na inne rynki są utrudnione przez zaniedbania w rozwoju infrastruktury, takiej jak morskie terminale.
O ile przed pandemią kanadyjski PKB na głowę stanowił równowartość około 80 proc. tego wskaźnika dla USA, to obecnie stanowi on równowartość około 70 proc. PKB na głowę Stanów Zjednoczonych. To, że te statystyki się wyraźnie pogorszyły, miały sporo wspólnego z tym, że Kanada przez ostatnie dziesięć lat w imię „ratowania klimatu” ograniczała rozwój sektora naftowo-gazowego. HK