Javier Milei, przywódca libertariańskiej koalicji La Libertad Avanza, został wybrany na nowego prezydenta Argentyny. Zdobył w niedzielnej drugiej turze wyborów 56 proc. głosów, podczas gdy jego lewicowy kontrkandydat Sergio Massa, czyli obecny minister gospodarki, tylko 44 proc. Milei zwyciężył prowadząc kampanię podczas której obiecywał radykalne reformy wolnorynkowe, drastyczne cięcia fiskalne, redukcję administracji rządowej oraz porzucenie przez kraj peso argentyńskiego na rzecz dolara amerykańskiego. Żartował nawet, że rozwiąże problem inflacji wysadzając w powietrze bank centralny.
- Dzisiaj zaczyna się odbudowa Argentyny. Nie mam miejsca na stopniowe działania - zapowiedział w swojej przemowie po ogłoszeniu wyników wyborów.
Czytaj więcej
Roczna stopa inflacji w Argentynie wzrosła we wrześniu do 140,1 proc., a ceny konsumenckie skoczyły w tym roku już o 101,3 proc. W kraju rośnie bieda, a biorący udział w kampanii wyborczej politycy licytują się obietnicami i rozdają pieniądze.
Giełda w Buenos Aires była w poniedziałek zamknięta z powodu święta. Inwestorzy będą więc mieli szansę zareagować na zwycięstwo Milei dopiero we wtorek. Jak na razie daje o sobie znać atmosfera niepewności. Analitycy zastanawiają się ile ze swoich obietnic wyborczych będzie w stanie spełnić nowy prezydent oraz kogo powoła do swojej ekipy gospodarczej. Na pewno wielkim utrudnieniem będzie dla niego to, że jego stronnictwo ma tylko dwóch deputowanych w parlamencie (i może liczyć na wsparcie kolejnych dwóch z pokrewnej ideowo partii).
Plany dolaryzacji gospodarki argentyńskiej
- Zaczyna się okres niepewności. Milei nie posiada własnej drużyny, a jego plany będą bardzo trudne do wdrożenia. Będzie też miał bardzo zmobilizowaną opozycję od samego początku - uważa Daniel Kerner, dyrektor ds. analiz latynoamerykańskich w Eurasia Group.