Trudne negocjacje winnych futures

Wczesną wiosną, z całego świata przyjeżdżają do Bordeaux wszyscy liczący się kupcy by próbować wina leżakujące jeszcze w beczkach. To ich pierwsza ocena ma wpływ na cenę nowego rocznika

Publikacja: 31.03.2009 18:21

Trudne negocjacje winnych futures

Foto: Flickr

Krytycy i marszandzi z całego świata zjechali się w tym tygodniu do Bordeaux aby skosztować najlepszych win z 2008 roku podczas Campagne Primeur.

W miesiącach wiosennych rynek winny przeżywa ożywienie. Handluje się wtedy kontraktami terminowymi na trunki leżakujące w beczkach.

Tak zwana inwestycja en primeur polega na zakupie wina na dwa, trzy lata przed rozlaniem do butelek. Jest to odpowiednik kupna futures. Dzięki temu można kupić alkohol znacznie taniej (w przypadku "największych" win jest to czasem jedyny sposób, aby móc je w ogóle kupić), jednak inwestor podejmuje większe ryzyko.

Podczas en primeur dokonuje się pierwszych ocen wina z nowego rocznika, na których podstawie tworzone są pierwsze cenniki i oferty. Ostateczną ocenę wino otrzyma dopiero po rozlaniu do butelek.

W maju i czerwcu ukażą się listy i ceny pierwszej transzy z rocznika 2008, będzie to tzw. cena otwarcia. To właśnie w tych miesiącach należy podjąć decyzję o zakupie wina.

Jeszcze nigdy koneserzy nie próbowali wina w środku kryzysu światowego. Z tego powodu tegoroczna impreza ma wyjątkowo gorzki smak.

Jedną trzecią nabywców bordeaux stanowią Anglicy a spadek wartości funta wobec euro spowodował, że ceny znacznie dla nich wzrosły. Dlatego o ile winiarze są gotowi zawierać transakcje en primeur o 15 proc. poniżej cen z ubiegłego roku a tyle kupujący oczekują spadku cen o połowę.

W tłustych latach, kiedy pieniądz tworzył bańki na rynku nieruchomości i papierów wartościowych, podobna sytuacja miała miejsce na rynku wina.

Wyjątkowo dobry rocznik 2005 wywindował ceny win ostro w górę. A roczniki: 2006 i 2007 mimo, że jakość win była zaledwie przeciętna, nie spowodowały spadku.

Teraz większość spekulantów, którzy tak wywindowali ceny, znikneła. Bankierzy, którzy do tej pory nie myśleli o niczym innym, jak o wydaniu tysięcy dolarów na kolejne butelki dobrych roczników wina, martwią się o swoje stanowiska i znikające premie.

Indeks winnych blue-chipów (Liv-ex 100) grupujący setkę najważniejszych win, wzrósł od początku 2006 r. ze 117 do 257 punktów w sierpniu 2008 roku. Ale od tego czasu jego wartość spadła aż o 43 procent.

Nie oznacza to jednakże, że ludzie odwrócili się od wina. Jedynie wybierają tańsze twierdzi Lulie Halstead, szefowa firmy badawczej Wine Intelligence.

- Ceny powinny powrócić do poziomu którego, ludzie kochający pić wino, mogliby sobie pozwolić na ich zakup – mówi Francis Cruse dyrektor Union des Maisons de Bordeaux.

- W Anglii i w innych krajach, ludzie traktują wino jako produkt, którego wartość może spadać, lub rosnąć. We Francji wino to świętość – uważa Angélique de Lencquesaing.

Gospodarka światowa
Rynki łapią oddech przed dalszą eskalacją wojny
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka światowa
Dobry początek sesji na Wall Street
Gospodarka światowa
Część rynków odbija się po przecenie
Gospodarka światowa
Bliżej końca paniki? Sesja w USA z mniejszymi spadkami
Gospodarka światowa
Ropa naftowa szuka dna, złoto broni poziomu 3000 USD
Gospodarka światowa
S&P 500 jak na razie tylko potwierdza opór