W czwartek Bank Japonii (BoJ) sprzedawał jeny, by poprawić sytuację eksporterów. Po raz pierwszy od 12 lipca japońska waluta osłabiła się do poziomu 80 jenów za amerykańskiego dolara. Jednocześnie rząd zapowiedział, że zasili gospodarkę, pompując do niej 126 miliardów dolarów.
Jednym z powodów wczorajszych decyzji były obawy o koniunkturę w Stanach Zjednoczonych, którym grozi nawrót recesji. Japończyków niepokoi też kryzys finansowy w Europie. Właśnie te czynniki skłaniają inwestorów do wyprzedaży ryzykownych aktywów i lokowania pieniędzy na rynkach postrzeganych jako bezpieczne. Stąd duży popyt na jena i franka szwajcarskiego.
– Władze pieniężne zaczynają reagować, ponieważ aprecjacja niektórych walut zaczyna zagrażać perspektywom gospodarki, co jest szczególnie widoczne w Japonii – ocenia Richard Jerram, główny ekonomista Bank of Singapore. Gospodarka Kraju Kwitnącej Wiśni jest wyjątkowo wrażliwa na rynkowe zawirowania po marcowym trzęsieniu ziemi i tsunami. Interwencja Banku Japonii nastąpiła po dynamicznym wzroście kursu jena, który zbliżył się do poziomu najmocniejszego po II wojnie światowej. Mimo spadku notowań po interwencji jen był wciąż o 4 proc. poniżej średniego poziomu (82,59 jena za dolara) przewidywanego przez japońskich eksporterów, którzy wskazywali kurs mający im zapewnić wzrost przychodów.
Czwartkowa interwencja była trzecia po sześcioletniej przerwie (trwała do września 2010 roku), kiedy BoJ powstrzymywał się od sterowania kursem waluty. Efekty takich działań są zazwyczaj krótkotrwałe. Jednak wielu specjalistów jest zadowolonych z działań Banku Japonii. – Decyzja o interwencji, z uwagi na obawy wytwórców,?była słuszna – uważa Masahide Tanaka, strateg Mizuho Trust&Banking Co.
– Po akcji podjętej przez Szwajcarów powstało ryzyko,?że w górę szłyby tylko notowania jena – dodaje. Wczoraj?frank dalej taniał wobec dolara. W środę SNB obniżył?stopy procentowe i zwiększył podaż pieniądza na rynku.?Jednak zdaniem specjalistów frank w dalszym ciągu będzie uważany za bezpieczną przystań.