Jak uratować strefę euro bez jej rozbijania

Pytanie, jak ocalić euroland, od ponad dwóch lat zadaje sobie wielu ekspertów. Część z nich wskazuje, że najlepszym rozwiązaniem byłby częściowy lub całkowity rozpad strefy euro. Ich scenariusze już jednak w „Parkiecie” omawialiśmy. Teraz skupimy się więc na scenariuszach przewidujących, że euroland nie będzie naruszony terytorialnie – co najwyżej odpadnie Grecja

Aktualizacja: 19.02.2017 02:25 Publikacja: 15.07.2012 11:56

Jak uratować strefę euro bez jej rozbijania

Foto: GG Parkiet

Opis problemu jest nieco ułatwiony przez to, że wiele scenariuszów ratowania strefy euro nie wypaliło. Początkowo unijni decydenci przekonywali inwestorów, że problem jest możliwy do rozwiązania konwencjonalnymi środkami, a Grecja nie będzie potrzebowała żadnego pakietu pomocowego. Później próbowano powstrzymać kryzys za pomocą pakietów pomocowych i skupu obligacji przez Europejski Bank Centralny, którym towarzyszyło wymuszanie cięć fiskalnych w państwach strefy euro oraz rynkowe restrykcje mające zniechęcić inwestorów do spekulacji. Rozwiązaniem problemu miała być też restrukturyzacja greckiego długu oraz odwrócenie uwagi rynków przez LTRO, czyli tanie pożyczki oferowane przez EBC. Teraz „na topie" są unia bankowa oraz zakupy długu przez europejskie mechanizmy pomocowe. Unijni decydenci dotarli na rozdroże i nie są zgodni, jak dalej powinna wyglądać ich strategia

Spór koncepcyjny

Niemcy – kanclerz Angela Merkel i jej minister finansów Wolfgang Schaeuble stawiają przede wszystkim na dyscyplinę fiskalną w ramach unii fiskalnej. Nie chcą słyszeć o żadnych obligacjach wspólnych dla całego eurolandu, jakichkolwiek transferach fiskalnych na peryferia strefy euro, a grozą ich przejmuje perspektywa ilościowego luzowania polityki pieniężnej przez EBC. Zgadzają się jednak na unię bankową i na to, by wspierać europejskie gospodarki minipakietem stymulacyjnym wartym 130 mld euro (z czego większość przypada na niewykorzystane fundusze unijne oraz pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego). Niemiecki scenariusz jest zgodnie uznawany przez ekspertów za próbę łatania tamy za pomocą plastra.

Francuskie władze mają inną koncepcję: poluzowanie fiskalnego gorsetu (rozłożenie cięć w czasie), pobudzanie gospodarek za pomocą inwestycji tworzących nowe miejsca pracy, unię bankową i euroobligacje – którym towarzyszyć będzie unia fiskalna i zacieśnianie integracji politycznej. Francja jest też bardziej otwarta na działania stymulacyjne EBC.

Włoski premier Mario Monti podziela dużą część postulatów francuskiego prezydenta Francois Hollande'a. Z jednym ważnym wyjątkiem – wolałby pobudzanie wzrostu nie za pomocą pieniędzy wydartych kapitalistom, ale poprzez wolny rynek i walkę z biurokratycznymi barierami. – Polityka prowzrostowa w Europie jest możliwa. Ale nie należy jej zawężać do fiskalnych pakietów stymulacyjnych, które zazwyczaj są w stanie pobudzać wzrost jedynie w krótkim terminie. Polityką prowzrostową jest np. przyznanie większej swobody przedsiębiorcom, wzmocnienie wspólnego rynku, uelastycznienie niektórych sektorów, np. rynku pracy. Wszystko jest w stanie wspierać wzrost gospodarczy w Europie – mówił Monti w wywiadzie dla „Parkietu".

Która z tych dróg zostanie wybrana? Być może strefa euro zostanie uratowana według planu przewidującego elementy wszystkich trzech wizji. Raport ekonomisty ING Marka Cliffe'a „Drogi do przeżycia. Jak można uniknąć rozpadu Europejskiej Unii Walutowej" prezentuje aż sześć scenariuszy ratowania eurolandu. Pierwszy, nazwany „Austeria" (od ang. austerity – fiskalne zaciskanie pasa), kładzie nacisk na zacieśnianie integracji fiskalnej, „zaciskanie pasa" i reformy strukturalne – jest to niemiecka droga wyjścia z kryzysu, która jak dotąd sprawdziła się jedynie w Irlandii. Drugi, „Draghia" (od nazwiska Mario Draghiego, szefa Europejskiego Banku Centralnego), to połączenie dalszego luzowania polityki pieniężnej z szybką rekapitalizacją banków i powstaniem unii bankowej. Trzeci, „Bondia", to emisja euroobligacji wspólnych dla całej strefy euro i finansowanie z ich pomocą nadmiernego zadłużenia państw członkowskich. „Eurofilia" przewiduje po powstaniu unii fiskalnej stworzenie unii transferów pieniężnych, czyli budżetowe wsparcie serca strefy euro dla państw z jej peryferii przy równoczesnych reformach strukturalnych. Scenariusz ten ma dwa warianty: „Szwajcaria" – unia transferów o dużym stopniu decentralizacji (czyli ze sporym marginesem swobody dla państw członkowskich) i „Ameryka" – integracja gospodarcza połączona z liberalnymi reformami strukturalnymi i luźniejszą polityką fiskalną (tak jak to sobie prawdopodobnie wyobraża Monti). „Inflatonia" przewiduje radykalne rozluźnienie polityki pieniężnej (europejską wersję amerykańskiego quantitative easing) i poprawę konkurencyjności poprzez spadek wartości euro. Ostatni scenariusz, „Krugmania" (od nazwiska noblisty Paula Krugmana), łączy stymulowanie gospodarki poprzez wzrost wydatków na inwestycje publiczne oraz konsolidację fiskalną w długim terminie. Pobudzenie wzrostu gospodarczego za pomocą rozluźnienia pasa umożliwia w tym scenariuszu reformy fiskalne.

Szanse na realizację tych scenariuszy zależą oczywiście od woli politycznej. Na dziś Niemcy są bowiem skłonne odrzucić większość z nich. Na pewno nie będzie im się podobała „Inflationia", „Krugmania" i „Szwajcaria". Opór – ale dużo mniejszy – stawią również „Draghii" oraz „Bondii". „Ameryka" będzie budziła zastrzeżenia choćby Paryża. „Austeria", ulubiona opcja kanclerz Merkel, jest natomiast polityką, którą europejskie społeczeństwa są już mocno zmęczone. Wygląda więc na to, że jeśli Niemcy nie wykażą się elastycznością, Europejczycy nie będą mieli wielkiego wyboru.

Ukryta opcja niemiecka

Na szczęście nawet w Niemczech znajdują się eksperci uważający, że dotychczasowa strategia Merkel nie jest dobra dla Europy. Spośród tworzonych przez nich koncepcji na szczególną uwagę zasługuje Europejski Fundusz Wykupienia Długów. Jest on projektem doradzającej niemieckiemu rządowi Rady Ekspertów Gospodarczych (zwanej również Pięcioma Mędrcami). Byłby to fundusz oddłużeniowy mający w ciągu 20 lat całkowicie wygasić zadłużenie państw strefy euro przekraczające 60 proc. ich PKB. Według projektu Pięciu Mędrców, państwa strefy euro mogłyby się zadłużać jedynie do poziomu 60 proc. PKB, a reszta ich długów trafiałaby do specjalnego funduszu, który miałby je spłacać za pomocą pieniędzy z emitowanych przez siebie obligacji (wspólnych dla państw strefy euro, spłacanych później ze specjalnego podatku). Państwa korzystające z emisji wspólnych obligacji dawałyby w zastaw aktywa (np. rezerwy złota) warte 20 proc. przekazywanych funduszowi długów. Gdyby taki fundusz powstał teraz, dysponowałby około 2,3 bln euro długu, z czego 960 mld euro przypadłoby na Włochy, 580 mld euro na Niemcy, a 500 mld euro na Francję. Pomysł Pięciu Mędrców został zainspirowany funduszem z 1790 r., który oddłużał amerykańskie stany po wojnie z Anglią.

Powstanie Europejskiego Funduszu Wykupienia Długów oznaczałoby jednak, że Niemcy zdobywaliby nieco większym kosztem pieniądze z rynku. Według analityków firmy inwestycyjnej Jefferies koszt ten sięgnąłby rocznie 0,6 proc. niemieckiego PKB. Pięciu Mędrców wskazuje jednak, że ten koszt będzie zrekompensowany przez uspokojenie sytuacji w strefie euro.

Koktajl rozwiązań

Większość think-tanków oraz ekonomistów obserwujących sytuację w strefie euro w swoich analizach umieszcza następujące elementy składające się na rozwiązanie europejskiego problemu: unię bankową, zakupy długu państw peryferyjnych przez EBC, jakąś formę euroobligacji wspólnych dla całej strefy euro, reformy strukturalne i pobudzenie wzrostu gospodarczego.

Pomysł unii bankowej jest najmniej kontrowersyjny spośród tych rozwiązań. Zaczyna on być również już wdrażany – do końca roku EBC ma stworzyć nowy nadzór nad systemem bankowym strefy euro, a pożyczkodawcy będą mogli bezpośrednio korzystać z pieniędzy Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. – Bardziej zintegrowana finansowa architektura strefy euro jest jednym z rozwiązań. Gdyby banki były chronione i wspierane na poziomie całej strefy euro, nie tylko na poziomie narodowym, nie doszłoby do kryzysu w Irlandii i udałoby się również uniknąć najgorszych elementów kryzysu w Hiszpanii. Przeniesienie odpowiedzialności z poziomu narodowego na poziom strefy euro pomoże Europie, ale samo w sobie będzie niewystarczające. Tym, co musi być pilnie zrobione, to interwencja EBC, który powinien kupić duże ilości długu Hiszpanii, Włoch itp., by zmniejszyć obawy rynków przed bankructwem tych krajów. Jeśli EBC nie wykaże jasno, że te kraje nie zbankrutują, wciąż będziemy mieć do czynienia z problemem – wskazuje Simon Tilford, analityk z brytyjskiego instytutu Centre for European Reform.

Coraz więcej ekonomistów zauważa również, że głównym błędem, jaki popełnili europejscy decydenci, tworząc strategię antykryzysową, było zbytnie skupienie się na oszczędnościach fiskalnych i pomijanie problemu przywrócenia wzrostu gospodarczego w krajach dotkniętych kryzysem. Tymczasem przykłady Grecji, Hiszpanii oraz Portugalii pokazują, że kurcząca się gospodarka oznacza spadek wpływów z podatków i niemożność osiągnięcia założonych celów cięcia deficytu budżetowego. Wzrostu nie da się wówczas pobudzić samymi tylko reformami strukturalnymi. – Reformy strukturalne w krajach kryzysowych muszą być kontynuowane, podobnie jak liberalizacja wspólnego rynku. Takie działania pomogą później przyspieszyć wzrost gospodarczy, ale przynoszą najlepsze skutki dopiero, gdy gospodarka się rozwija, a nie kurczy. Uproszczenie procesu zdobywania licencji taksówkarza w Atenach ma niewielki wpływ, jeśli chodzi o zwiększanie konkurencji na rynku i zmniejszanie kosztów, gdy wszyscy się spodziewają, że popyt na usługi taksówkowe będzie się zmniejszał – wskazuje Sony Kapoor, dyrektor zarządzający instytutu Re-Define.

– Powinny zostać przyspieszone reformy strukturalne zwiększające wydajność. Trzeba również pobudzić wzrost gospodarczy. Narzędzia, za pomocą których można osiągnąć ten cel, to: dalsze rozluźnianie polityki pieniężnej przez EBC, jakaś forma fiskalnej stymulacji w krajach z serca eurolandu, usuwanie zatorów w gospodarce oraz inwestycje infrastrukturalne na peryferiach strefy euro, a także podwyżki płac w krajach z serca eurolandu, by zwiększyć tam dochody i konsumpcję – uważa Nouriel Roubini, szef firmy badawczej Roubini Economics, ekonomista, który przewidział światowy kryzys.

Jak jednak pogodzić stymulowanie wzrostu z konieczną naprawą finansów publicznych? Zdaniem analityków wystarczyłaby zmiana akcentów. – Ostrze oszczędności fiskalnych spada w pierwszej kolejności na inwestycje publiczne, gdyż są one ze względów politycznych łatwiejsze do cięcia niż inne rodzaje wydatków. To uderza we wzrost gospodarczy i co nawet bardziej groźne obniża przyszły potencjał wzrostu. Każde euro obecnych cięć może skutkować wieloma euro straconego wzrostu. Wysiłki na rzecz zmniejszenia zadłużenia publicznego powinny się w większym stopniu koncentrować na podwyżkach podatków.?Zwiększanie podatków obciążających konsumpcję i zatrudnienie byłoby kontrproduktywne, gdyż bezrobocie jest wysokie, a wydatki konsumentów ograniczone, ale inne podatki mają negatywny wpływ na wzrost. Opodatkowanie własności, ziemi, bogactwa, emisji CO2 i sektora finansowego powinno być zwiększone w UE. Podział przychodów z tych źródeł między inwestycje publiczne, redukcję deficytów i obniżkę podatku dochodowego dla osób mniej zarabiających powinno podnieść wzrost i zatrudnienie – wskazuje Sony Kapoor.

Małżeństwo lub zerwanie

Niezależnie od tego, jakie narzędzia zostaną użyte, by ratować strefę euro, pewne jest, że powstrzymanie jej rozpadu będzie pracą tytaniczną, a największą barierą do pokonania jest polityczny opór. Banałem jest już twierdzenie, że przyszłość strefy euro zależy w największym stopniu od wyborów dokonywanych przez Hollande'a i Merkel. Ale ten banał jeszcze wielokrotnie usłyszymy, a presja na przywódców Francji i Niemiec będzie rosła. – W długim terminie przetrwanie euro nie jest możliwe bez wielkiego targu pomiędzy Francją a Niemcami. Niemcy muszą zaakceptować euroobligacje, jakąś formę unii bankowej, łagodniejsze cele budżetowe dla państw w kłopotach i odpisanie części długu tych krajów. W zamian Francja oraz inne kraje strefy euro będą musiały przełknąć reformy strukturalne zwiększające wydajność, a także zaakceptować większy nadzór UE nad ich budżetami oraz polityką gospodarczą – uważa Charles Grant, analityk z Centre for European Reform. Jego zdaniem największe problemy w realizacji tego planu może sprawić nie Merkel, ale Hollande. O ile niemiecka kanclerz od wybuchu kryzysu już wielokrotnie ugięła się pod presją i przyjmowała rozwiązania, którym się wcześniej mocno sprzeciwiała, o tyle Francja zazdrośnie strzeże swojego modelu społecznego.

To właśnie przeszkody polityczne powodują, że wielu analityków jest pesymistami co do strefy euro. – Europejscy przywódcy uznali, że nie będzie wspólnej rekapitalizacji banków w strefie euro, zanim nie powstanie pełna unia bankowa. Bundesbank przypomina, że taka unia nie jest możliwa bez stworzenia unii politycznej. Logiczną implikacją jest, że nie rozwiążemy kryzysu przez 20 lat. Wiemy, że Niemcy nie chcą się zgodzić na wspólne ubezpieczenie depozytów bankowych. Nie chciały się nawet zgodzić na to, by ESM miał licencję bankową. Jeżeli Niemcy nie mogą zrobić teraz minimum tego, co potrzebne, to czemu ktokolwiek może myśleć, że zgodzą się na unię polityczną? To mniej wiarygodne niż obietnica alkoholika, że w ciągu pięciu lat przestanie pić – twierdzi niemiecki ekonomista Wolfgang Muenchau, publicysta „Financial Timesa".

Być może rzeczywiście niemieccy i unijni decydenci przypominają czasem alkoholików składających obietnice bez pokrycia. Wciąż jednak mają czas i możliwości, by zmienić swoje zachowanie i rozpocząć euroterapię.

Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro
Gospodarka światowa
Skrajna prawica zwyciężyła. Nie wiadomo jednak czy zdoła stworzyć rząd