To Chiny i Fed wywołały kryzys, a nie Wall Street

Ekscesy finansistów są powszechnie uznawane za przyczynę krachu. Nowy raport wskazuje na innych sprawców

Aktualizacja: 12.02.2017 23:14 Publikacja: 30.08.2012 06:00

Alan Greenspan, szef Fedu w latach 1987–2006, zdaniem ekonomistów prowadził na początku XXI w. zbyt

Alan Greenspan, szef Fedu w latach 1987–2006, zdaniem ekonomistów prowadził na początku XXI w. zbyt luźną politykę. Fot. Bloomberg

Foto: Archiwum

Opracowanie przygotowane przez holenderski Erasmus Research Institute of Management (ERIM) jako głównego winowajcę kryzysu wskazuje Chiny oraz politykę amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Dotychczas w debacie publicznej główną częścią winy obciążano finansistów z Wall Street tworzących i spekulujących egzotycznymi instrumentami finansowymi takimi jak CDO (obligacje oparte na długu) powiązanymi z amerykańskim rynkiem hipotecznym. Raport ERIM nie neguje, że takie praktyki przyczyniły się do wybuchu światowego kryzysu. Wskazuje jednak, że miały one mały związek z powstaniem bańki na rynku nieruchomości w?USA – czyli głównego detonatora globalnego krachu. Instrumenty finansowe takie jak CDO oparto bowiem jedynie na 5 proc. nowych kredytów hipotecznych wydanych w latach 2001–2006. Produkty finansistów nie mogły więc napędzać bańki ani spowodować jej załamania.

Greenspan napędza cykl

– To luźna polityka pieniężna kierowanego przez Alana Greenspana Fedu na początku pierwszej dekady XXI w. była przyczyną powstania bańki. Doprowadziła ona do boomu kredytowego oraz wzrostu wydatków konsumenckich. Zwiększone zakupy Amerykanów napędzały wzrost gospodarczy w Chinach i zwiększyły chińskie oszczędności – twierdzi Heleen Mees, ekonomistka z Uniwersytetu Tilburg, autorka raportu ERIM.

Z jej wyliczeń wynika, że w latach 2006–2009 Chińczycy oszczędzali sumy odpowiadające więcej niż połowie PKB ich kraju. Pieniądze te były lokowane zwykle w bezpieczne aktywa takie jak amerykańskie obligacje. To sprawiło, że od 2004 r. zaczęły znacząco spadać rynkowe stopy procentowe na całym świecie. Amerykański rynek był zalewany tanimi pieniędzmi, a kredyty hipoteczne stały się tam bardzo łatwo dostępne. To napędzało bańkę na rynku nieruchomości, której pęknięcie w 2007 r. wywołało potężną falę strat instytucji finansowych na instrumentach powiązanych z tym rynkiem. Fala ta zdmuchnęła bank Lehman Brothers, co doprowadziło do eskalacji światowego kryzysu.

Chińska pętla

Chiny nie po raz pierwszy są wskazywane jako główny sprawca globalnego załamania. Francuscy ekonomiści Jean-Paul Guichard i Francois Brunet, autorzy książki „Chiny światowym hegemonem. Imperializm ekonomiczny państwa środka", twierdzą, że przyjęcie Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w 2001 r. obok deregulacji systemu finansowego to główne błędy zachodnich polityków prowadzące do kryzysu. Akcesja ChRL do WTO mocno zwiększyła ich przewagę handlową nad USA i innymi krajami rozwiniętymi (przewaga ta została zbudowana na taniej sile roboczej, silnym wsparciu państwa dla biznesu oraz manipulowaniu kursem juana). To pogorszyło amerykański bilans handlowy i przyczyniło się do tego, że więcej spółek z USA przenosiło produkcję do Chin. Sprawiło też, że Chiny bardzo mocno skorzystały z rosnących wydatków amerykańskich konsumentów i mogły zgromadzić ogromne oszczędności.

Fed i rząd USA starały się wówczas zrekompensować skutki osłabienia fundamentów gospodarczych kraju, stymulując rynek nieruchomości. Skutkiem luźnej polityki pieniężnej Fedu i rządowych zachęt dla banków do dawania przez banki uboższym obywatelom kredytów było jednak powstanie bańki na rynku nieruchomości.

Gospodarka światowa
Zaskakujące cięcie stóp w Chinach
Materiał Promocyjny
Financial Controlling Summit
Gospodarka światowa
Rynki reagują na rezygnację Bidena z kandydowania. Koniec handlu Trumpa?
Gospodarka światowa
Panika i otrzeźwienie. UE przechodzi do asertywności w handlu z Chinami
Gospodarka światowa
Bretton Woods nie jest tylko kwestią historyczną
Gospodarka światowa
Joe Biden poza wyścigiem o Biały Dom. Oto jak zareagują rynki
Gospodarka światowa
Joe Biden zrezygnował z kandydowania na urząd prezydenta