Zadłużaniu się na potęgę pomaga historycznie niski poziom stóp procentowych. W 2019 r. amerykańska Rezerwa Federalna trzy razy obniżyła stopy procentowe – za każdym razem o 0,25 pkt proc. Obecnie koszt pieniądza w USA wynosi 1,50–1,75 proc., co zachęca spółki do emisji obligacji.
W sumie zadłużenie z tytułu obligacji korporacyjnych wzrosło w latach 2010–2019 o ponad 50 proc. i wkrótce przekroczy barierę 10 bln USD, w porównaniu z 6 bln USD na koniec 2009 r. Największe spółki – te z indeksu S&P 500 – odpowiadają za około 70 proc. amerykańskiego zadłużenia.
Wydawać się może, że tak ogromny wzrost zadłużenia przyczynia się do zwiększenia inwestycji. Nic bardziej mylnego – wydatki inwestycyjne spółek z S&P 500 w I połowie 2019 r. wyniosły ponad 300 mld USD, w porównaniu z ponad 400 mld USD w 2010 r. – wynika z danych agencji Reuters.
Z drugiej strony specjaliści zwracają uwagę na znaczący wzrost wypłat z tytułu dywidend i programów skupów akcji. W 2010 r. spółki przeznaczały około 60 mld USD więcej na wypłatę dywidend i buy backi niż na nowe urządzenia, sprzęt czy technologię. W 2018 r. różnica ta wzrosła do 600 mld USD, a według specjalistów w 2019 r. może być jeszcze większa. Buy backi znacząco przyczyniają się do obecnej hossy w USA i ustanawiania kolejnych rekordów indeksu S&P 500.
Wysoki poziom zadłużenia korporacyjnego to nie tylko problem USA, ale i drugiej pod względem wielkości gospodarki świata. Mark Zandi, główny ekonomista agencji ratingowej Moody's, uważa, że przyczyną nowego globalnego kryzysu może się stać korporacyjne zadłużenie, przede wszystkim w Chinach. Z kolei agencja Fitch stwierdziła, że przedsiębiorstwa w Państwie Środka ustanowiły w tym roku rekord pod względem liczby niewypłacalności z tytułu obligacji denominowanych w juanach. Udział emitentów, którzy ogłosili, że nie są w stanie spłacić długu, sięgnął 4,9 proc. – to o 0,6 pkt proc. więcej od poprzedniego maksimum z 2014 r. DOS