Od niedawna jednak ta dyscyplina przyciąga właścicieli innego pokroju. Szczególnie dotyczy to angielskiej Premier League, gdzie wyceny klubów poszły w górę. Z powodu większej pewności finansowej stały się one bardziej atrakcyjne dla inwestorów, ale wychodzenie z takiego biznesu wciąż wiąże się z wieloma zagrożeniami.
Już jedna czwarta z 20 klubów Premier League ma właścicieli wywodzących się z amerykańskiej branży private-equity.
Na przykład, Silver Lake ma 10 proc. udziałów w City Football Group, która jest właścicielem Manchester City Football Club, a Wes Edens, założyciel Fortress Investment Group , jest współwłaścicielem Aston Villa Football Club.
Kupujący zwykle nie chcą zdradzić, dlaczego inwestują w określony klub. Wolą mówić o niezrealizowanym potencjale sportowym niż zdolności do wyrwania więcej pieniędzy od kibiców.
Ale, jak pisze Bloomberg, pomysł na biznes wygląda dość prosto. Polega na zwiększaniu przychodów z działalności komercyjnej, szczególnie w Azji i USA i nadziei, że dochody z praw telewizyjnych nadal będą rosnąć.