Politycy w krajach objętych epidemią koronawirusa często porównują ten kryzys do czasów wojny. Niewidzialne zagrożenie ma usprawiedliwiać wprowadzane przez nich ograniczenia praw obywatelskich, a także nadzwyczajne działania mające pomóc gospodarce. – Jestem wojennym prezydentem – powiedział Donald Trump. – Nasz rząd jest na stopie wojennej – stwierdził brytyjski premier Boris Johnson. To nie tylko pusta retoryka. Siły zbrojne wkraczają bowiem do akcji tam, gdzie ze skutkami epidemii nie radzą sobie instytucje cywilne. W Chinach, Włoszech, Hiszpanii, Francji czy w USA wojskowi budowali w ostatnich dniach prowizoryczne szpitale i pomagali egzekwować kwarantannę. Gdy władze stanu Nowy Jork alarmowały, że może zabraknąć im miejsc w szpitalach, US Navy posłała im z pomocą statek szpitalny. Drugi podobny skierowała do Kalifornii. Rola sił zbrojnych w opanowaniu tego kryzysu może się jednak nie skończyć na wsparciu medycznym i porządkowym. Może również dojść do militaryzacji części produkcji (np. sprzętu medycznego), a jeśli sprawy naprawdę pójdą bardzo źle, to wojskowi zastąpią polityków. I raczej nikt nie będzie przeciwko temu protestował.
Wyznaczony na prezydenta
Niewielu ludzi poza USA wie, kim jest generał Terrence J. O'Shaughnessy. Właściwie to nawet znaczna większość Amerykanów mogła wcześniej nie słyszeć jego nazwiska. A jednak ten człowiek został wyznaczony w ekstremalnym rządowym scenariuszu na przywódcę USA. Zostanie nim, jeśli prezydent, wiceprezydent, przewodniczący obu izb Kongresu, szefowie departamentów oraz inni cywilni urzędnicy z konstytucyjnej linii sukcesji nie będą w stanie rządzić. Amerykańskie wydanie „Newsweeka" donosi, że według planów przygotowanych na najczarniejszy scenariusz to O'Shaughnessy przejmie wówczas władzę jako dowódca Północnego Dowództwa Sił Zbrojnych USA (NORTHCOM). Ten 55-letni, czterogwiazdkowy, urodzony w Kanadzie generał sił powietrznych był wcześniej m.in. zastępcą dowódcy sił Narodów Zjednoczonych na Półwyspie Koreańskim. Czemu władza nad USA miałaby przypaść akurat jemu? W scenariuszu awaryjnym kluczowa nie jest osoba, lecz pełnione stanowisko. NORTHCOM jest dowództwem obejmującym teren kontynentalnych USA i z tej racji jest naturalnie predysponowane do przywracania porządku w kraju w przypadku realizacji różnych apokaliptycznych scenariuszy. (Jak na razie w USA nie pojawiły się postulaty, by przesunąć wybory prezydenckie. Zostały one zaplanowane na 3 listopada. Pojawiają się jednak pomysły, by w razie potrzeby ograniczyć je do głosowania korespondencyjnego).
Obowiązujące w USA prawo zabrania wojsku pełnienia funkcji policyjnych na terenie Stanów Zjednoczonych. Ale pozwala na nie Gwardii Narodowej (jeśli zostanie do tego upoważniona przez władze stanowe). Pozwala też siłom zbrojnym asystować cywilnym agencjom w utrzymywaniu porządku publicznego. To „asystowanie" może być rozumiane bardzo elastycznie i w razie wielkiego zagrożenia dla kraju może się przerodzić w aktywne działania, podejmowane przez wojsko z inicjatywy jego dowódców. NORTHCOM w 2007 r. przygotował plan działania na wypadek „zaburzeń porządku publicznego" USA. Nosi on oficjalną nazwę CONPLAN 3502 i był przez ostatnie dziesięć lat aktualizowany. W 2018 r. Departament Obrony nakazał temu dowództwu być w gotowości na wypadek otrzymania prośby o wsparcie od władz stanowych lub lokalnych. To rozporządzenie zostało wydane głównie z myślą o klęskach żywiołowych. Inne rozporządzenie Pentagonu, wydane w lutym 2019 r., pozwala na tymczasowe zaangażowanie wojska do oponowania przypadków nagłego załamania porządku publicznego. Wojsko może wkroczyć do akcji, nawet jeśli nie dostanie wcześniej autoryzacji od władz cywilnych. Warunkiem takiej interwencji jest groźba utraty życia przez wielu ludzi oraz dużych zniszczeń własności publicznej i prywatnej. Rozporządzenie Departamentu Obrony z marca 2019 r. pozwala natomiast wojsku na egzekwowanie kwarantanny. Wojskowi mają prawo aresztować łamiących przepisy o kwarantannie, ale muszą ich później przekazać władzom cywilnym.
– Żaden z naszych planów nie przewidywał jednak, że dojdzie do pandemii na taką skalę, ani wprowadzenia wojska do jej zwalczania na skalę ogólnokrajową – powiedział „Newsweekowi" jeden z oficerów NORTHCOM.
Możliwość zmobilizowania wojska do walki z epidemią pojawia się już w rozważaniach niektórych polityków. Były wiceprezydent Joe Biden stwierdził, że natychmiast przeprowadziłby taką mobilizację. – Mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną na skalę narodową. Wezwałbym więc wojsko. Jesteśmy na wojnie z wirusem – powiedział.