Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich lekko rosła podczas poniedziałkowej sesji, sięgając po południu 0,55 proc. Wciąż jednak była zbliżona do najniższego poziomu od marca. Co prawda do marcowego dołka (0,31 proc.) wciąż nieco brakuje, ale analitycy Deutsche Banku wskazują, że rentowność amerykańskich obligacji stała się w tym roku najniższa, odkąd w 1786 r. zaczęto zbierać dane na ten temat.
Niskie stopy na długo
– Stany Zjednoczone przechodziły przez okresy depresji, deflacji, wojen, restrykcyjnego standardu złota, załamań rynkowych oraz wielu innych wstrząsów i nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak niskich rentowności amerykańskich obligacji – twierdzi Jim Reid, główny strateg kredytowy Deutsche Banku.
W styczniu 2017 r., czyli na początku rządów Donalda Trumpa, rentowność amerykańskich dziesięciolatek wynosiła blisko 2,5 proc. Inwestorzy spodziewali się, że prowzrostowa polityka fiskalna nowej administracji przyniesie wyższą inflację oraz wyższe stopy procentowe. Fed rzeczywiście zaczął zacieśniać politykę pieniężną, a rentowność dziesięciolatek doszła w październiku 2018 r. do 3,25 proc. Później jednak spadała, wraz z powrotem Fedu do luźniejszej polityki. Na początku 2020 r. sięgała 1,9 proc. Była więc nieco niższa niż podczas dna poprzedniego globalnego kryzysu z lat 2008–2009. Pandemia koronawirusa, nowy kryzys gospodarczy i dalsze luzowanie polityki pieniężnej przyczyniły się do jej dalszego, dużo ostrzejszego spadku.
Co ciekawe, realna rentowność amerykańskich dziesięciolatek, czyli taka, która uwzględnia prognozowaną inflację, wynosiła w poniedziałek około minus 1 proc.